Foto: Łukasz Gągulski/ PAP

Akcja narodowców z listopada 2017 r. zorganizowana na pl. Sejmu Śląskiego w Katowicach, przez bardzo długi czas była tematem debaty publicznej i postępowań prokuratury. Po głosowaniu w Parlamencie Europejskim, które dotyczyło rezolucji w sprawie Polski i przestrzegania praworządności, narodowcy zorganizowali happening. Głównym elementem happeningu były zawieszone na szubienicy portrety sześciorga europosłów głosujących za rezolucją. W wyniku protestu pokrzywdzonymi poczuli się: Róża Thun, Michał Boni, Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka i Julia Pitera, po czym wymienieni politycy złożyli zawiadomienie do prokuratury.

Prokuratura dwukrotnie umorzyła postępowanie, ponieważ uznała, że nie została wypełniona przesłanka z art. 190 k.k., która mówi o tym, że groźba musi wzbudzić w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona. Polskie prawo daje pokrzywdzonemu możliwość dochodzenia swoich racji, nawet jeśli prokuratura umorzy postępowanie. W lutym 2021 roku pełnomocnik pokrzywdzeni z tego prawa skorzystał i przesłał do Sądu Okręgowego w Katowicach subsydiarny akt oskarżenia przeciwko narodowcom. W między czasie Sąd Najwyższy zdecydował, że rozprawę poprowadzi Sądu Okręgowy w Krakowie.

Trzeba podkreślić, że akt subsydiarny z definicji ma słabą podstawę oskarżenia, co wynika ze wcześniejszych postanowień oskarżyciela publicznego, jakim jest prokuratura. Bardzo rzadko się zdarza, że sądy zmieniają postanowienia prokuratury, ale w tej sprawie determinacja sędziów była bardzo duża, z uwagi na fakt, że rezolucja o praworządności bezpośrednio dotyczyła samych sędziów.

Dlatego też proces od początku budził kontrowersje, również w odniesieniu do składu sędziowskiego. Obrońca jednego z oskarżonych domagał się wyłączenia ze składu orzekającego sędziego Macieja Czajki. W ocenie adwokata, sędzie nie wypełniał wymogu obiektywizmu, ponieważ jako członek stowarzyszenia sędziów Themis angażował się protesty o zabarwieniu politycznym.

Wniosek oddalono sędzia pozostał w składzie i między innymi on zdecydował o treści wyroku, który jest dość złożony. Pięciu oskarżonych sąd uniewinnił i co więcej uznał, że chociaż forma happeningu była drastyczna, to samo wieszanie portretów posłów na szubienicach nie wypełniło znamion przestępstwa:

Sam happening, jakkolwiek mieszczący się w zakresie wolności wypowiedzi, niewątpliwie wpisuje się w brutalizację języka debaty. Z punktu widzenia społecznego jest to wysoce niepożądane i sąd wyraźnie zwraca na to uwagę.

Inaczej ocenił sąd zachowanie dwóch organizatorów protestu, którzy prócz samego uczestnictwa w happeningu mieli kierować pod adresem pokrzywdzonych groźby karalne:

W swoich wypowiedziach nawiązali nie tylko do krytycznej oceny ich zachowania jako zdrajców, ale także nawiązali wprost do konsekwencji, jakie mogą spotkać europarlamentarzystów, zestawiając je z konsekwencjami, jakie spotkały niektórych przywódców konfederacji targowickiej, a do których nawiązywał obraz Norblina, tj. publicznego wykonywania kary śmierci – powiedziała w ustnym uzasadnieniu SSO Agnieszka Senisson.

Na tej podstawie Sąd Okręgowy w Krakowie wymierzył dwóm oskarżonym po 9 000 zł. grzywny i obciążył kosztami procesu w kwocie 2 550 zł. Zaraz po wyroku apelację zapowiedział pełnomocnik pokrzywdzonych:

Zdaniem sądu te osoby znalazły się tam przypadkowo, nie miały zamiaru identyfikować się z zachowaniem głównych oskarżonych. Moje zdanie jest tutaj odmienne. Będzie to przedmiotem apelacji z naszej strony – argumentował.

Stanowiska obrońców oskarżonych jeszcze nie są znane, ale nie trudno się domyślić, że uniewinnieni raczej apelacji nie wniosą, za to skazani na pewno z takiej możliwości skorzystają i mają ku temu mocne podstawy. Po pierwsze są to wcześniejsze postanowienia prokuratury, po drugie wspomniana wyżej przesłanka realnego poczucia spełnienia groźby i trudno dać wiarę, aby doświadczani politycy rzeczywiście wierzyli, że organizatorzy happeningu chcieli ich powiesić.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!