Foto: Tomasz Hamrat/Gazeta Polska

Grzegorz Braun nie należy do polityków, którzy są bezbarwni i nie wzbudzają kontrowersji. Powiedzieć, że jest to postać wyrazista, to stanowczo za mało, lider Konfederacji Korony Polskiej potrafi zaskoczyć nawet własnych kolegów z koalicyjnego klubu Konfederacja. Bez dwóch zdań taka sytuacja miała miejsce podczas pamiętnej akcji z ugaszeniem świecznika chanukowego, kiedy to wicemarszałek Krzysztof Bosak nie bardzo wiedział jak się zachować i ostatecznie wkroczył Szymon Hołownia, wykluczając posła Brauna z obrad.

Prócz wykluczenia i kar w postaci odebrania diety poselskiej, Grzegorz Braun będzie musiał się bronić przed znacznie poważniejszymi konsekwencjami.

9 kwietnia br., w toku śledztwa prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzuty usłyszał poseł na Sejm RP Grzegorz B. Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień – fragment oświadczenia rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Grzegorzowi Braunowi zostały postawione zarzuty znieważenia na terenie Sejmu RP grupy osób na tle religijnym. Ma to rzecz jasna związek z ugaszeniem świec chanukowych, ale na tym nie koniec. Grzegorz Braun usłyszał też zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej Łukasza Szumowskiego, w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych i stosowania wobec niego przemocy fizycznej w celu zmuszenia do określonego zachowania.

Wszystkie wyżej wymienione przestępstwa są ścigane z urzędu, ale akt oskarżenia zostanie uzupełniony zarzutem zniesławienia Łukasza Szumowskiego za pomocą środków masowej komunikacji, a to już jest oskarżenie prywatne. Prokuratura może się przyłączyć do prywatnego oskarżenia, jeśli uzna, że wymaga tego interes społeczny. Na taki krok prokuratorzy decydują się bardzo rzadko, tym bardziej w przypadku zniesławiania jednego polityka, przez drugiego polityka. Wydaje się zatem, że nie interes społeczny, ale interes polityczny wymagał, aby pan Adam Bodnar wykazał się surowym traktowaniem „antysemity” i „płaskoziemcy” Grzegorza Brauna.

Obojętnie jak będziemy oceniać Grzegorza Brauna i jego zachowania, to z całą pewnością ten polityk nie zabił wolontariusza i tym bardziej 30 tysięcy cywilów w Strefie Gazy. Grzegorz Braun nie był też odpowiedzialny za absurdalne i niekonstytucyjne rozporządzenia dotyczące zamykania lasów, czy budowania pseudo szpitali świecących pustkami. Tymczasem prokuratura gorliwie zajęła się Braunem, natomiast w sprawie zamordowanego przez Izrael polskiego wolontariusza mieliśmy cztery dni bicia medialnej piany z udziałem ambasadora Jakowa Liwne i sprawa nagle przestała istnieć. Bezkarni pozostają też wszyscy decydenci, którzy wyrzucili ze szpitali pacjentów onkologicznych i okłamywali społeczeństwo w kwestii stuprocentowej skuteczności specyfiku chroniącego przed zgonem i hospitalizacją.

Czy to oznacza, że prokuratura nie powinna się zajmować drobnymi kradzieżami albo nieprawidłowym użyciem gaśnicy proszkowej? Zdecydowanie nie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że „wymiar sprawiedliwości” wykazuje się dziwnym zachwianiem proporcji. Prawdziwe zbrodnie dokonane na Polakach są tłumaczone troską o ich dobro albo poprawnymi stosunkami międzynarodowymi, natomiast mniej lub bardziej zabawne happeningi urastają do rangi racji stanu. Tylko tyle i aż tyle.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!