Foto: PAP / Leszek Szymański

Tytułowi bohaterowie, dorobili się w polityce pieniędzy i pseudonimów, a przy tym nie czuja wstydu po całej serii afer i niedotrzymanych obietnic. Łączy ich wiele i to sprawia, że lgną do siebie oraz pasują, ale nie z tych powodów cały rząd za chwilę będzie się opierał na Grasiu i Tusku albo i nie. Powodem są czystki, jedne ściśle zaplanowane inne spontaniczne i nie do końca zależne od premiera rządu.

Głównym katalizatorem zmian z pewnością są wybory do Parlamentu Europejskiego, jednak i przed ogłoszeniem list mówiło się o pewnych dymisjach. Jako pierwszy funkcją ministra znudził się Bartłomiej Sienkiewicz i jak tylko jego start w wyborach został przyklepany przez szefa Koalicji Obywatelskiej, natychmiast podał się do dymisji. Ministrami nie będą już też: Marcin Kierwiński i Borys Budka, a wiceministrem Jacek Prostas.

Z tego prostego rachunku wynika, że tylko z KO czterech polityków pożegna się z gabinetem Donalda Tuska. Od stanowiska ministra opłacanego w złotówkach, również minister Krzysztof Hetman zdecydowanie woli posadę europosła i wypłatę w europejskiej walucie. Ostatnim wiceministrem, o którym się mówiło, że ucieknie do Brukseli, jest Krzysztof Śmieszek, co oznacza, że wszyscy koalicjanci opuścili Donalda Tuska.

Problem albo szczęście premiera polega na tym, że każdy dzień przynosi nowe niespodzianki i chętnych do ciepłej posady w Parlamencie Europejskim. Jeszcze nie tak dawno Szymon Hołownia z jednej strony kpił z Tuska, z drugiej zapewniał, że z „Trzeciej Drogi”, żadna „ministra” teki nie wypuści.

W zasadzie ta deklaracja została wypełniona, bo rzeczywiście panie zajmujące ministerialne stanowiska chcą je zachować, ale już „wiceministra” MKiDN Bożena Żelazowska i dwaj inni wiceministrowie mają swoje plany. Władysław Teofil Bartoszewski, dotychczasowy wiceminister w MSZ, nie zamierza robić za gorsze i będzie walczył o mandat w PE, podobnie jak wiceminister rolnictwa Stanisław Krajewski. Do wszystkich wymienionych nazwisk trzeba jeszcze dorzucić wiceministra MSZ z Lewicy Andrzeja Szejnę i „wiceministrę” kultury Joannę Scheuring-Wielgus.

Lista ministrów, którzy nie mają chęci dalej sprawować swoich funkcji jest tak długa, że w zasadzie dałby się ułożyć alternatywny rząd i dzieje się to zaledwie cztery miesiące od powołania rządu Donalda Tuska. W historii polskiej polityki po 1989 roku taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, a pamiętać trzeba, że i o samym Donaldzie Tusku krążą europejskie plotki. Ponoć pan premier ma wielką ochotę, aby znów zostać „królem Europy”, no i gdyby tak się stało, to przecież Grasia samego nie zostawi, tylko weźmie ze sobą. I śmieszno i straszno, jak mawia kolega Donalda Tuska Władimir Władimirowicz Putin.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!