Foto: Twitter

Na całym świecie duże firmy, bo małych na to nie stać, biją się o kontrakty z gwiazdami filmu, sportu i Internetu, które zostają „twarzą marki”. Takie umowy zazwyczaj zaczynają się od sześciu zer i potem zmieniane są tylko cyfry na pierwszym miejscu. Wielomilionowe kontrakty za reklamy konkretnych produktów bardzo często bulwersowały opinię publiczną i wywoływały falę krytycznych komentarzy w mediach społcznościowych. Dlatego z wielkim podziwem należy patrzeć na to, czego za parę złotych udało się dokonać firmie PKP Intercity.

W dniu osiemnastej rocznicy śmierci polskiego Papieża Jana Pawła II, spółka kolejowa rozdawała pasażerom „kremówki papieskie”. Gest PKP Intercity natychmiast skomentowało wielu polskich polityków, celebrytów i gwiazd Internetu. W większości były to uwagi krytyczne i prześmiewcze, ale chyba od czasów Donalda Tuska i jego rządów, nie mówiło się tyle o Pendolino i polskich kolejach, a wszystko za sprawą polityków, dziennikarzy i pozostałych influencerów. Poseł PiS jako jedne z nielicznych wyraził zachwyt:

Zupełnie inne stanowisko zajął lider skrajnie lewicowej partii „Razem”, który wyraził oburzenie, że państwo jest opiekuńcze dla pasażerów:

Dziennikarz „Rzepy” też coś wyraził, ale do końca nie wiadomo co, może chciał powiedzieć, że córka jest na diecie bezglutenowej, a tu takie nieprzemyślane akcje „za nasze pieniądze”.

Ciekawy pogląd zaprezentował męczennik opozycji, Sebastian „Seicento” Kościelniak, który zadał serię intrygujących pytań pod wspólnym mianownikiem „skąd sąsiad miał pieniążki”:

Obojętnie jak ocenimy stosowność, czy też brak wyczucia smaku PKP Intercity, jedno nie ulega wątpliwości. Człowiek, który wpadł na ten pomysł powinien dostać 1 000 000 zł premii, czyli jakąś jedną dziesiątą z tego, co firma musiałaby wypłacić pożytecznym… politykom i celebrytom.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!