Foto: PAP

Jest prawda czasu i prawda ekranu, starsi ludzie będą wiedzieć o co chodzi, młodsi muszą zapoznać się z wiedzą historyczną przy pomocy dostępnych narzędzi. W prawdzie ekranu, jeszcze kilka lat temu, wielu lewicowych i liberalnych polityków, artystów, dziennikarzy i pozostałych celebrytów, na wizerunku Jana Pawła II budowało kariery.

Niezapomniane i tkwiące w pamięci, jak cierń w sercu, wzruszenia Moniki Olejnik po śmierci Papieża Polaka, wstrzymane leady w „Gazecie Wyborczej” mnóstwo wspólnych zdjęć i wspomnień o Papieżu. W 2005 roku jedynie Jerzy Urban „nie płakał po papieżu”, no i może jeszcze „Fakty i mity”. Natomiast cała reszta lewicowo-liberalnej elity była pogrążona w głębokiej żałobie i inaczej niż o „Wielkim Polaku”, nikt się nie odważył mówić. Do tego stopnia towarzystwo było sparaliżowane wielkością JPII, że „Trybuna Ludu” przekształcona w „Trybunę” powstrzymała się w związku ze śmiercią Karola Wojtyły z wydaniem numeru.

W tym samy czasie i jeszcze długo po nim, na scenę i estradę wchodził tabun artystów, który śpiewał dla Papieża, a jak wiadomo ulubioną pieśnią Jana Pawła II była „Barka”. Dziś jest to pieść wyklęta, ponieważ jej autorem był Cesáreo Gabaráin, w 2021 roku oskarżony o czyny pedofilskie. Oskarżenie padło 30 lat po śmierci hiszpańskiego księdza, ale były na tyle mocne, że jego nazwisko zniknęło z wielu kronik i nawet niektóre parafie, jak amerykańska archidiecezja Los Angeles, wydały zakaz wykonywania i odtwarzania wszystkich utworów Gabaráina.

Papieska pieśń przestała być lewicowo-liberalnym hitem i trampoliną dla sprzedaży płyt, czy budowania karier politycznych. „Barki” używa się jako kolejnego narzędzia do oczerniania Jana Pawła II i trwają wyścigi kto bardziej obrzydzi pieśń, ale czy tak było zawsze? Nie! Kiedyś to było zupełnie inaczej, przy „Barce” wzruszały się prawie wszystkie gwiazdy TVN24 i parę gwiazd „Gazety Wyborczej”, z Dominiką Wielowieyską na czele. Szczególnie wykonanie Anny Marii-Jopek, żony Marcina Kydryńskiego i Kuby Badacha, męża Aleksandry Kwaśniewskiej, uginały nogi.

Jednak najbardziej dobitny w religijnym uniesieniu był Donald Tusk, który W 2005 roku mówił wprost, że Jan Paweł II dokonał cudu i odmienił jego życie:

Byłem na placu Świętego Piotra i byłem świadkiem cudu (…) Stałem na placu, który jest jednym z serc Europy i wszystko mi mówiło, że jestem tutaj u siebie. Nie byłem żarliwym katolikiem, jednak to doświadczenie, osobiste spotkania, ale przede wszystkim jego śmierć, to było coś, co mnie przywróciło do Kościoła.

Takie to były prawdy ekranu, a jaki są prawdy czasu to wszyscy tu i teraz widzimy.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!