Foto: AFP

Od wczoraj parę milionów Polaków i znacznie więcej milionów społeczności międzynarodowej, żyło w świecie wirtualnej wojny NATO z Rosją. Wszystko za sprawą szczytu w Paryżu, gdzie miało dojść do potajemnych, wręcz spiskowych negocjacji i podpisania umów pomiędzy państwami UE, które zgłosiły chęć wysłania wojsk do Rosji. Mózgiem tej brawurowej, choć wyłącznie wirtualnej strategii, miał być Emanuel Macron, jednak szybko się okazało, że operacja jest tak tajna, jak prawdopodobna.

Sprawy potoczyły się błyskawicznie, ale wcześniej warto namalować tło wydarzeń, a to jest wybitnie polityczne. Za parę miesięcy w krajach UE odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, 17 marca Rosjanie wybiorą Putina na prezydenta, natomiast na początku listopada Trump będzie próbował zrewanżować się Bidenowi. Jeśli do tego dodać wybory samorządowe w Polsce, to i tak nie będziemy mieć pełnego obrazu politycznych pojedynków w Europie i na świecie. Dlaczego akurat Emanuel Macron wypalił z tak odważnym pomysłem? Prezydent Francji tej tajemnicy nie zdradził, ale można się domyśleć, że chodzi o fatalne notowania jego partii „Odrodzenie” (28% proc.) i rekordowe poparcie (36 proc.) dla Zjednoczenia Narodowego, partii Marine Le Pen, którą na stanowisku lidera zastąpił Jordan Bardella.  

Straty tej wielkości w zasadzie są nie do odrobienia, ale jeśli już się starać o skrócenie dystansu, to konieczne jest zastosowanie dopingu i tak też uczynił Macorn. Przez dwa dni Europa i kawałek świata żyły „spiskiem krajów NATO” zawiązanym przez „drugiego Napoleona”. Z okazji nie mógł nie skorzystać premier Słowacji Robert Fico, znany ze swojej antyukraińskiej postawy i retoryki. Fico jako pierwszy ujawnił pomysł Macrona i wtedy zaczęły się liczne spekulacje, na szczęście ich żywot nie trwał dłużej niż dobę. Następnego dnia po kolei do sprawy odniosły się najważniejsze podmioty biorące udział w światowej układance.

Sojusznicy NATO zapewniają bezprecedensowe wsparcie dla Ukrainy. Robimy to od 2014 roku i zintensyfikowaliśmy działania po inwazji na pełną skalę. Ale nie ma żadnych planów dotyczących oddziałów bojowych NATO na Ukrainie – powiedział Stoltenberg w komentarzu dla agencji Associated Press.

Po wypowiedzi szefa europejskiego NATO głos zabrały Stany Zjednoczone.

Prezydent Joe Biden jasno mówił, że USA nie wyślą wojsk, by walczyć na Ukrainę – oznajmiła rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Adrienne Watson

Po drodze mieliśmy jeszcze jasno wyrażony sprzeciw premiera Czech, Węgier i Polski, a na końcu polityczną sensację Macrona dość rozpaczliwie zaczęło tłumaczyć farnacuskie MSZ.

Prezydentowi chodziło o personel, który nie będzie realizował misji ofensywnych, a jedynie misje wspierające np. w zakresie produkcji broni, rozminowywania czy zadań związanych z cyberbezpieczeństwem na terytorium Ukrainy – powiedział Stephane Sejourne, francuski minister spraw zagranicznych.

Gołym okiem widać, że nieprawdopodobna opowieść o samodzielnej inicjatywie kilku państw, to nic innego, jak efekt uboczny wewnętrznej rozgrywki francuskiego prezydenta i nadgorliwości paru przywódców pomniejszych państw. Przy oficjalnych i nieoficjalnych rozmowach Macron rzucił swój pomysł i z luźnych wypowiedzi niektórych polityków europejskich zrobiła się „mała wojna NATO” z Rosją. Gdy plotki się rozlały po świecie natychmiast trzeba było ugasić pożar i dokładnie to uczyniono, co oznacza, że można się rozejść lub raczej w tył zwrot i odmaszerować.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!