Foto: Instagram.com, vovan222prank

Ze skruchą przyznajemy, że w pierwszym odruchu pomyśleliśmy w redakcji PatrzyMY.pl dokładnie to samo, co większość Polaków. Cóż za kompromitacja i obnażenie słabości państwa polskiego, taki dało się słyszeć jęk zawodu w redakcji, ale potem postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie dokładniej i zobaczyliśmy trochę, jeśli nie zupełnie inne światło. Tradycyjnie zacznijmy od chronologii, najpierw pojawił się wyciek rozmowy, jaką przeprowadził Andrzej Duda z rzekomym prezydentem Francji Emanuelem Macronem i oczywiście źródłem przecieku byli „dowcipnisie” z Rosji, o których za chwilę opowiemy. Potem kancelaria Prezydenta odniosła się do całej afery:

Niewątpliwie takie wydarzenie nie jest sukcesem służb, które powinny chronić głowę państwa, bo trudno, aby sam Prezydent RP robił za radiotelegrafistkę i szyfranta! Ale czy na pewno jest to kompromitacja wyłącznie polskich służb? Po części niestety tak, ponieważ służby polskie dały się nabrać dwa razy. Pierwszy razem w 2020 roku zdzwoniła ta sama para „dowcipnisiów”, czyli Władimir Kuzniecow „Vowan” i Aleksiej Stoljarow „Lexus”. Wówczas podali się za sekretarza NATO i bez większych problemów przeprowadzili rozmowę z Andrzejem Dudą.  Drugi raz miał miejsce zaraz po eksplozji rakiety w Przewodowie i tym razem „żartownisie” podali się za Emanuela Macrona. I wszystko wskazywałoby, że to typowo „polski bałagan”, ale prawda jest znacznie bardziej skomplikowana i brutalna.

Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stoljarow, to tak zwani pranksterzy, którzy w identyczny sposób kompromitowali wiele służb i polityków, między innymi Emanuela Macrona, z którym rozmawiali podając się ze Wołodymyra Zełenskiego. Z rosyjskimi pranksterami nie poradziły sobie też służby Jej Królewskiej Mości Elżbiety II, co z kolei skompromitowało księcia Harego. „Wkręcić” dali się też politycy słynący z wyjątkowej ostrożności: prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka i prezydent Turcji Recep Erdogan. Wpadek nie uniknęli także, tacy ekscentryczni politycy jak premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson i premier Kanady Justin Trudeau.

Po redakcyjnych konsultacja i opadnięciu emocji, uznaliśmy jednogłośnie, że te dwie rozmowy Andrzeja Dudy z międzynarodowej sławy „dowcipnisiami” to nie jest tak wielki problem Polski, jak prawdziwe rozmowy Prezydenta i Premiera RP z prawdziwym prezydentem Zełnskim, a nie fałszywym prezydentem Macronem, bo to nas kosztowało znacznie więcej wstydu i pieniędzy.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!