Foto: Markus Schreiber / AP

Stadion Narodowy jeszcze w fazie planowania, a nawet wyboru miejsca budowy, budził tysiące kontrowersji. Początkowo miał być zbudowany w centrum Warszawy, ale nie na miejscu Stadionu Dziesięciolecia, gdzie ostatecznie powstał. Takiemu pomysłowi ostro sprzeciwiła się ówczesna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która najpierw próbowała ulokować stadion na peryferiach Warszawy, a potem doprowadziła do wyburzenia Stadionu Dziesięciolecia i dokładnie na jego miejscu w 2008 roku rozpoczęto budowę „narodowego”. Stadion Narodowy ukończono w 2012 roku i 29 grudnia nastąpiło uroczyste otwarcie. Pełna nazwa stadionu do 2021 roku brzmiała: Stadion Narodowy w Warszawie. W październiku 20021 roku nazwa została zmieniona na Stadion Narodowy im. Kazimierza Górskiego w Warszawie, ale częściej jest używana nazwa sponsorska PGE Narodowy. 

Po oddaniu do użytku nad stadionem zaczęła krążyć klątwa związana z jego konstrukcją, ale też funkcjonalnością i utrzymaniem. Całymi latami politycy się przerzucali odpowiedzialnością za deficytowy „biznes”. Dość powiedzieć, że na przestrzeni 12 lat, stadionem zarządzało aż 8 prezesów. Nie pomagały kolejne inicjatywy i pomysły, aby ich naprawdę wiele, niektóre tak kuriozalne, jak rozegranie meczu siatkówki pomiędzy reprezentacją Polski i Serbii, co miało miejsce w 2014 roku. Jeszcze więcej emocji wzbudziła polityczna decyzja rządzącej koalicji „Zjednoczonej Prawicy”, gdy 29 października 2020 roku z inicjatywy ministra Adama Niedzielskiego i premiera Mateusza Morawieckiego na Stadionie Narodowym powstał Szpital Narodowy, który miał przyjmować pacjentów zakażonych COVID-19.

Wszystkie wyżej wymienione kontrowersje i kurioza miały charakter incydentalny, natomiast nieśmiertelne są kontrowersje wokół jednego z elementów konstrukcyjnych stadionu. Rozsuwany dach nad obiektem obrósł już legendą i nie jest to niestety legenda, która byłaby narodową dumą. Niezliczona ilość dowcipów związanych z funkcjonalnością dachu lub raczej jej brakiem, znalazła swoją kulminację podczas eliminacyjnego meczu mistrzostwa świata Polska Anglia. Mech miał się odbyć 16 października 2012 roku, ale do spotkania ostatecznie nie doszło z powodu fatalnego stanu boiska, zalanego po kostki wodą. Fakt ten nie byłby niczym nadzwyczajnym w historii futbolu, gdyby nie to, że na stadionie teoretycznie można było zasunąć dach, ale jak się okazało i co wyjaśniał konstruktor, firma SBP z siedzibą w Stuttgarcie, dachu nie da się zamknąć w czasie deszczu.

Tragikomiczne okoliczności związane z meczem Polska Anglia i niemniej absurdalne wyjaśnienia, obiegły cały świat. Przez długie miesiące dowcipy mieszały się z zażenowaniem i gdy się wydawało, że po kilku latach ciszy wokół wad konstrukcyjnych stadionu, wszystko się jakoś ułożyło, to dziś 11 listopada 2022 roku, w „Dniu Niepodległości”, Rzecznik Prasowy PGE Narodowego, Małgorzata Bajer wydała oświadczenie, którego fragment cytujemy:

Podczas standardowego, corocznego przeglądu technicznego konstrukcji stalowej dachu ujawniono wadę jednego z elementów konstrukcji stalowo-linowej. W związku z wykryciem wady, po niezwłocznym uzyskaniu rekomendacji konstruktora przedmiotowej konstrukcji, firmy SBP z siedzibą w Stuttgarcie, jak i jej wykonawcy, włoskiej firmy Cimolai, a także po rekomendacji ekspertów i w trosce o bezpieczeństwo, operator PGE Narodowego podjął decyzję o tymczasowym wyłączeniu stadionu z użytkowania.

W związku z rekomendacją konstruktorów i ekspertów zarząd PGE Narodowego zdecydował o wstrzymaniu działalności stadionu i wyłączeniu możliwości przebywania na nim. Całkowicie wyłączona została jakakolwiek aktywność na stadionie. Dotyczy to zarówno wydarzeń sportowych i kulturalnych, jak i konferencji, kongresów, aktywności w powierzchniach biurowych i wycieczek po arenie. Rekomendacja konstruktorów i ekspertów uniemożliwia również rozegranie na stadionie meczu towarzyskiego Polska-Chile, zaplanowanego na 16 listopada. 

Klątwa dachu wróciła i chociaż żal, że nie odbędzie się zaplanowany mecz, to pocieszeniem może być to, że Adam Niedzielski nie będzie też mógł „leczyć” Polaków na stadionie, przynajmniej narodowym.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!