Foto: PAP / Adam Warżawa

Donald Tusk popisuje się wieloma talentami, chociaż raczej należy mówić o teorii niż praktyce. O jednym popisywaniu się z pewnością lider Koalicji Obywatelskiej chciałby zapomnieć i jest to występ w programie „Szansa na sukces”, który miał miejsce w 1996 roku. „Odśpiewana” przez Tuska Kolenda do dziś krąży po Internecie jako przykład całkowitego beztalencia wokalnego i pełnej kompromitacji „wokalisty”.

Nieco lepiej Tuskowi szło udawanie piłkarza, ale okazuje się, że i w tej dyscyplinie ma podestowe braki. Trenerzy na całym świecie wpajają piłkarzom nieśmiertelne zasady gry: nigdy nie lekceważ przeciwnika, nigdy nie ogłaszaj swojego zwycięstwa przed końcowym gwizdkiem sędziego. Donald Tusk ostentacyjnie i arogancko złamał obie zasady i najpierw ogłosił, że PiS i prezydent Andrzej Duda są skończeni.

Potem opublikował życzeniowy sondaż, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, jak również z sondażem exit poll.

Był to pierwszy poważny problem Donalda Tuska z matematyką, bo jak wiadomo wybory wygrało PiS i to większą różnicą niż jakakolwiek pracownia sondażowa pokazywała. Zamiast 36% do 29% dla Koalicji Obywatelskiej, mamy wynik 34,27% do 30,59% dla PiS. Jak widać realna matematyka wyborcza jest prawie dokładnie odwrotna do „matematyki” Tuska. Podobnie to wygląda z liczeniem wzrostu poparcia.

Jednak chyba największe wrażenie robi brak umiejętności liczenia do 16, czym się Donald Tusk popisał wskazując na zwycięstwa i porażki w sejmikach.

Prawdziwy matematyka mówi, że jest 9 do 7 w pojedynkach sejmikowych, a Koalicja Obywatelska nie zyskała 2%, tylko 0,59%, ponieważ ostateczne wyniki wyborów są gorsze dla Koalicji Obywatelskiej niż sondażowe exit poll. Cała ta kreatywna buchalteria Donalda Tuska jest rzecz jasna próbą przysłaniania najbardziej oczywistego faktu, że PiS po raz 9 wygrało wybory z Koalicją Obywatelską.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!