Foto: www.nosem.pl

Od kilku dni jedna z partii, która miała być czarnym koniem wyborów, a wręcz mówiło się o tym, że będzie „rozdawać karty”, przebiła się z tematem kampanijnym, ale chyba nie do końca jest z tego zadowolona. Za sprawą niemal anonimowej kandydatki Konfederacji więcej niż połowa Polski na przemian oburza się i śmieje z „hot dogów Konfederacji”.

Wszystko zaczęło się od wpisu Natalii Jabłońskiej, kandydatki Konfederacji do Sejmu w okręgu nr 37, która na jednym z portali społecznościowych napisała:

Ubój psów i zakaz handlu ich mięsem wprowadzono w EWG w 1986 r. I niepotrzebnie. Mięso to mięso.

Odzew społeczny po tych słowach był jednoznaczny i poza krajami azjatyckimi, nie mógł być inny. Polacy ze względów kulturowych i humanitarnych w najmniejszym stopniu nie widzą w psie wieprzowiny i chociaż można dyskutować w nieskończoność, czy to aby przypadkiem nie jest hipokryzja, to z ludzką naturą jeszcze nikt nie wygrał. Pomijając mniej lub bardziej udane dowcipy i falę oburzenia, wypada zwrócić uwagę na aspekt prawny, a ten jest z jednej strony bardzo prosty, ale z drugiej zawiera parę zagadek.

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że w Polsce nie ma żadnych przepisów zakazujących spożywania psiego mięsa. Dlaczego tak się dzieje? Z bardzo prostego powodu, jest to jeden z tych obszarów, gdzie tworzenie dodatkowego prawa byłoby absurdem, równie dobrze można dopisać do kodeksu karnego zakaz spożywania dziadka lub cioci. Brak szczegółowego zapisu prawnego nie oznacza jednak, że wszystko co nie zabronione jest dozwolone. W Polsce obowiązuje ustawa o ochronie zwierząt i to te regulacje zabraniają zabijania wszystkich zwierząt z wyjątkiem: „gospodarskich, dzikich ptaków i ssaków utrzymywanych przez człowieka w celu pozyskania mięsa i skór”.

Co bardziej cwani mogliby skorzystać z furtki prawnej i uznać, że hodują psy dla skór, ale tę furtkę ustawodawca również zamknął, wprowadzając katalog zamknięty zwierząt gospodarskich, które można hodować i zabijać dla mięsa lub skór, są to między innymi: świnie, owce, kozy, konie, bydło, drób, jeleniowate. Psów, ale też i kotów, dla uspokojenia miłośników, w ustawie nie znajdziemy.

Z wyżej wymienionych przepisów wynika, że w Polsce ubój psów bez względu na cel hodowli są zabroniony. Z kolei wspomniane przez niedoszłą posłankę Konfederacji unijne przepisy niemal do zera ograniczają możliwość spożywania psininy, ponieważ prawo europejskie zabrania zarówno uboju, jak i sprowadzania do krajów członkowskich mięsa psów. W praktyce oznacza to, że spożycie w Polsce psiego mięsa byłoby możliwe jedynie na terenie ambasad krajów spoza Unii Europejskiej.

Od polskich zwyczajów kulinarnych i najszerzej pojętej kultury, istnieje jeden psi wyjątek! Medycyna ludowa głosi, że smalec z psa leczy, głównie choroby płuc. Chociaż jest to bardzo incydentalna „terapia”, to jednak historię ma bardzo długą, tak długą, jak historia biedy. W dawnych czasach prosty lud nie miał praktycznie żadnego dostępu do medycyny, a koszt wizyty u lekarza balansował na granicy śmierci głodowej, dlatego ludzie ratowali się jak mogli i czym mogli. W minimalnym zakresie ten zabobon funkcjonuje do dziś, niemiej ostatnie przypadki przetapiania psów na smalec prokuratura odnotowała w 2008 i 2009 roku.

Nie udała się też próba otworzenia restauracji z psininą i kociną, chociaż dokładnie na taki pomysł w 2014 roku wpadł Wietnamczyk Jakub Pham, którego rodzice przybyli do Polski w 1980 roku, a on sam urodził się w Polsce. Gdy tylko pomysł pana Phama trafił do mediów, społeczność internetowa natychmiast zorganizowała szereg protestów i ostatecznie restaurator musiał podwinąć ogon. Gdyby pani Natalia Jabłońska znała prawo, historię, kulturę i tradycję Polski, nie narobiłaby sobie i swojej partii takiego bałaganu.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!