Foto: Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

O polsko-białoruskiej aktywistce Janie Shostak najpierw zrobiło się głośno i to dosłownie, a potem po cichu została usunięta z list wyborczych KO, ale po kolei. Jana Shostak była w Polsce całkowicie anonimową postacią, aż do dnia, w którym krzykiem i dekoltem zdobyła popularność. Początek jej kariery jest bardzo charakterystyczny dla młodych lewicowych aktywistek, „postępowym” wrzaskiem i obnażeniem kobiecych atrybutów najłatwiej się dostać na czołówki medialne. W Polsce kariera Shostak od początku wywoływała społeczne emocje i zdecydowana większość ze zdziwieniem patrzyła na taką formę uprawiania polityki.

Większości nie przekonywały też szlachetne cele, co jest stałym elementem lewicowego repertuaru, ale dla porządku przypomnijmy w jakich okolicznościach Shostak zadebiutowała, bo te są bardzo ciekawe i chyba trochę zapomniane. 23 maja 2021 roku pod pretekstem zagrożenia bombowego białoruskie służby zmusiły do lądowania na lotnisku w Mińsku zarejestrowany w Polsce samolot Ryanair. Samolot leciał z Aten do Wilna, a na jego pokładzie prócz czworga Polaków znajdował się opozycyjny aktywisty Raman Pratasiewicz, poszukiwany listem gończym przez białoruskie organy ścigania. Zaraz po wylądowaniu samolotu Pratasiewicz został zatrzymany i aresztowany.

Sprawa ta wywołała wielką burzę w Polsce i co bardziej gorliwi politycy domagali się wręcz interwencji o bliżej nieokreślonym charakterze militarnym. Na fali emocji 24 maja 2021 roku pojawiła się przyszła gwiazda Jana Shostak, która wystąpiła na konferencji zorganizowanej przez szefa fundacji Białoruski Dom w Warszawie Alesia Zarembiuka. Jej występ można podzielić na dwie części, pierwsza kompletnie zapomniana i nawet w tamtym czasie niezauważona to poniższa wypowiedź:

Społeczeństwo jest na tyle zastraszone, że boi się zmienić zdjęcie na Facebooku, boi się rozmawiać ze swoimi rodzinami o tym, co się dzieje. Każdego dnia mają miejsce kolejne śmierci, to nas wszystkich przeraża.

W drugiej części Jana nabrała powietrza w płuca tak mocno, że ledwo ukryte piersi nabrały nieco bardziej wyrazistych kształtów, po czym wykrzyczała swój protest, który momentalnie stał się przebojem Internetu:

<blockquote class=”twitter-tweet”><p lang=”pl” dir=”ltr”>Jana Shostak kandydatka do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej. <a href=”https://t.co/f80yvzSYOH”>pic.twitter.com/f80yvzSYOH</a></p>&mdash; Suwerenna Polska (@Suwerenna_POL) <a href=”https://twitter.com/Suwerenna_POL/status/1693543503370792970?ref_src=twsrc%5Etfw”>August 21, 2023</a></blockquote> <script async src=”https://platform.twitter.com/widgets.js” charset=”utf-8″></script>

Parę dni temu Koalicja Obywatelska ofiarowała polsko-białoruskiej aktywistka 13 miejsce na liście wyborczej w okręgu nr 24 (woj. podlaskie). Trzynastka okazała się pechowa, bo zaraz po wywiadzie, jakiego wczoraj Shostak udzieliła Onetowi, krótka kariera niedoszłej posłanki KO się zakończyła. Niezwykle interesujący jest powód wyrzucenia aktywistki z list KO, a jest nim wypowiedź dotycząca „praw kobiet”. Pani Jana prześcignęła polskie koleżanki i przedstawiając się jako „współczesna sufrażystka” opowiedziała się za możliwością usuwania ciąży do ostatniego dnia ciąży.

Wypowiedź wywołała lawinę komentarzy w Internecie i bardzo szybko władze KO się zorientowały, że nie dadzą rady utrzymać na listach Kołodziejczaka i Shostak. W efekcie po cichu usunięto aktywistkę, natomiast mediom czołowi działacze KO przekazali sztampowe komunikaty:

Z tego, co wiem, ta osoba już nie jest na liście KO (…) Bardzo jest jasne stanowisko PO i KO w tej sprawie, mówiliśmy o tym wielokrotnie, cały pakiet dla kobiet. Przeprowadzimy to, ale polityka to nie są happeningi, to jest bardzo poważna sprawa i słowa, które się mówi, mają ogromne znaczenie – M. Kidawa-Błońska w Radiu Plus.

Zarząd Krajowy podjął taką decyzję jednogłośnie. Była to decyzja Zarządu, która nie wymaga uzasadnienia – szef klubu KO Borys Budka w odpowiedzi na pytanie reportera Wojciecha Dąbrowskiego.

Jana Shostak jest drugą osobą, która została wykreślona z list wyborczych, niemal natychmiast po ogłoszeniu kandydowania. Pierwszą był Jan Hartman, usunięty przez Lewicę za wypowiedź na temat praw pedofilów. Najwyraźniej „postępowe” partie nie było przygotowane na czołowe zderzenie ze społeczeństwem, które do postępu nie dorosło.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!