Foto: Francisco Seco / AP

Niemal we wszystkich krajach Unii Europejskiej problem związany z napływem uchodźców i imigrantów nie schodzi z wokandy tematów politycznych. Niemcy w tym obszarze przechodziły przez skrajnie różne etapy, od euforii i zaproszeń dla przybyszów z dalekich krajów, co wielokrotnie wyrażała kanclerz Angela Merkel, po głęboką refleksję i próbę przerzucenia odpowiedzialności za błędną politykę na inne kraje członkowskie UE .

W Polsce uchodźcy i imigranci również są w centrum politycznej uwagi i wielu socjologów uważa, że obecna partia rządząca zdobyła władzę między innymi dzięki ostremu sprzeciwowi przeciw przymusowej relokacji gości z Afryki i Azji. Kolejnym etapem politycznej batalii była budowa muru na granicy z Białorusią, gdzie dochodziło do masowych prowokacji i prób przemycania uchodźców. Obie kwestie do tego stopnia są nośne społecznie, że stały się nie tylko stałym elementem kampanii wyborczych, ale trafiły też na listę pytań referendum, które 15 października ma się odbyć razem z wyborami.

Gdy polskie partie polityczne kłócą się i zachęcają, bądź zniechęcają do udziału w referendum, Niemcy i pozostałe kraje UE, korzystając z prostych procedur, przerzucają do Polski blisko 4000 nielegalnych imigrantów. Proceder ten nie zaprząta uwagi partiom i komitetom, chociaż dane nie są przeciekami medialnymi, tylko pochodzą ze statystyk Straży Granicznej. Według Straży Granicznej wszystkie kraje UE do końca lipca bieżącego roku zgłosiły do przekazania Polsce 3950 cudzoziemców. Wszystko odbywa się w ramach uproszczonej readmisji albo konwencji dublińskiej, czyli umów określającej zasady przyjmowania obcokrajowców spoza Unii Europejskiej.

Absolutnym liderem w liczbie zgłoszeń są Niemcy, które przekazały Polsce 3377 wniosków o cofniecie cudzoziemców, z czego 495 osób już znalazło się w Polsce. W sumie, ze wszystkich krajów UE do Polski cofnięto 804 osoby. Przekazywani cudzoziemcy to osoby, które w Niemczech przebywają nielegalnie, ale przybyły do Niemiec przez Polskę. Większość z nich bardzo łatwo zidentyfikować, ponieważ osoby te bardzo często łamią procedury, na przykład składają wniosek o azyl w Polsce, ale nie czekając na rozpoznanie, tylko wyjeżdżają do bardziej atrakcyjnych Niemiec. Z chwilą gdy składają wniosek o azyl w Niemczech, to Niemcy mają prawo zawrócić takich podwójnych wnioskodawców do Polski i chętnie ze swojego prawa korzystają.

W sposób naturalny rodzi się pytanie dlaczego Polska ma przyjmować nielegalnych imigrantów, skoro oni dostali się do Niemiec. Dzieje się tak ponieważ umowy międzynarodowe zawarte przez kraje członkowskie wiele lat temu, w tym zakresie są wyjątkowo proste. Każdy nielegalny imigrant w ramach uproszczonej readmisji może być w ciągu 48 godzin zawrócony do kraju, z którego wcześniej przybył. Jeśli zatem imigrant przekracza granicę polsko-niemiecką, to automatycznie w wraca do Polski i nie ma znaczenia, że wcześniej mógł przekroczyć granicę na przykład z Litwą. Gdyby Polska chciała odesłać imigrantów na Litwę, musiałaby udowodnić, że z tego kierunku przybyli.

Niezwykle ciekawe są statystyki zwróconych do Polski nielegalnych imigrantów, które wyraźnie wskazują, że Polska ma znacznie większy problem z byłymi republikami radzieckimi niż z Afryką i Azją. Rzeczniczka SG, por. Anna Michalska podała następujące dane: najwięcej z Niemiec do Polski cofniętych zostało Gruzinów (89 osób), Rosjan pochodzenia czeczeńskiego (86 osób) oraz Irakijczyków (51 osób). Natomiast wśród cudzoziemców cofniętych ze wszystkich krajów UE, dominują Rosjanie pochodzenia czeczeńskiego (138 osób), Ukraińcy (104 osoby) i Gruzini (95 osób).

W świetle przedstawionych faktów najskuteczniejszą receptą, która uchroniłaby Polskę przed niechcianymi gośćmi jest szczelność wschodniej granicy, bo w tym przypadku Polska nie może odmówić przyjęcia nielegalnych imigrantów.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!