Foto: www.ithardware.pl

W niesławnym prostowaniu ogórków, czy uznaniu ślimaka za rybę, absurdy są tylko i wyłącznie pozorne. Ludzie się śmieją z tego, że płacą za kolejne biurokratyczne regulacje, które zawsze i wszędzie są inicjowane przez konkretne grupy lobbystów. Zazwyczaj obywatele Europy budzą się dopiero wtedy, gdy próbuje im się odebrać wolność słowa, ale to też nie jest regułą, o czym świadczy dzisiejsze milczenie Internetu, chociaż to właśnie dziś UE zaczęła cenzurować największe portale, w tym portale społecznościowe.

Od 25 sierpnia 2023 roku obowiązuje unijny akt o usługach cyfrowych (DSA). Wszystkie portale, które posiadają więcej niż 45 milionów użytkowników muszą się poddać nowym regulacjom. Do tej pory UE wpisała na listę 19 platform internetowych, między innymi te najbardziej znane: Facebook, Instagram, Twitter (X), TikTok, Youtube, Snapchat, LinkedIn, Pinterest, Amazon, Booking, AliExpress, Zalando, Google Shopping, Wikipedia, Google Maps, Google, Apple,  Google Serach, Microsoft Bing. Niezwykle interesujące jest to, że na liście zabrakło: Spotify, Telegram, ale też storn porno PornHub i YouPorn. Wszyscy wymienieni operatorzy przekonali UE, że ich platformy nie mają 45 milionów użytkowników.

Nowe przepisy unijne nakładają na właścicieli stron internetowych całą pulę wymogów i jest to bardzo sprytnie skatalogowane oraz tłumaczone. UE chce zapewnić komfort i bezpieczeństwo użytkownikom, dlatego administratorzy mają na przykład weryfikować sprzedawców, którzy oferują podrabiane produkty albo ścigać użytkowników publikujących dziecięcą pornografię. Pozornie brzmi to niegroźnie, a nawet rozsądnie, dopóki nie dojdziemy do kluczowych punktów: mowy nienawiści i dezinformacji.

Obie te kwestie niosą znane od lat zagrożenia dla wolności słowa, natomiast politycy i urzędnicy unijni nawet nie kryją o co tak naprawdę chodzi i wprost wskazują, że portale społecznościowe mają szczególnie rygorystycznie traktować „dezinformację rozprzestrzenianą w czasach kryzysu np. pandemii i wojny oraz błyskawicznie usuwać te przekazy”. Rzecznik prasowy KE Johannes Bahrke w rozmowie z Die Welt nie pozostawił złudzeń, co do kierunków działań i egzekwowania nowych przepisów UE:

Jeszcze kilka lat temu za rozpowszechnianie dezinformacji czy nielegalnych treści odpowiedzialne były pojedyncze osoby. Obecnie mamy coraz częściej do czynienia ze skoordynowanymi kampaniami nienawiści.

Sama Komisja zatrudniła nowych pracowników do prac nad DSA. – 123 osoby, w tym prawnicy, będą nadzorować egzekwowanie prawa. Do tego w Sewilli powstało nowe Europejskie Centrum Przejrzystości Algorytmicznej (ETAC), które dzisiaj zatrudnia 33 osoby.

Wiele wskazuje też na to, że to dopiero początek cenzurowania Internetu przez UE, ponieważ działania lobbystów, w tym politycznych, wcale nie ustały. Wczoraj 56 unijnych organizacji zaapelowało do KE, aby ta zrobiła porządek z dezinformacją w ramach kampanii wyborczych i zajęła się kontrolą „nachalnych reklam politycznych”. Apel ma ścisły związek ze zbliżającymi się wyborami w ponad 50 krajach, między innymi w: USA, Indiach, Polsce, czy Słowacji.

Gdy politycy i urzędnicy troszczą się o to, aby obywateli chronić przed dezinformacją, to jest więcej niż pewne, że wprowadzą cenzurę, aby kłamać i dezinformować bezkonkurencyjnie.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!