Foto: Piotr Skornicki / Agencja Wyborcza.pl

Mamy gorący okres kampanii wyborczej i praktycznie każdy temat może urosnąć do rangi tematu dnia, tygodnia, czy miesiąca. Niestety w tym politycznym wirze często dzieje się tak, że absurd goni absurd, a oczywistość staje się sensacją. Ktokolwiek był kiedyś badany przez lekarza, jeszcze przed erą komputeryzacji, to doskonale wie, że o intymności w gabinecie można raczej zapomnieć. Często trzeba się rozebrać i jeszcze częściej odpowiedzieć na tak niedyskretny pytania jak: „stolec był”, „kiedy była ostatnia miesiączka”.

Odkąd mamy powszechny dostęp do komputerów i Internetu proste i od wieków znane czynności nagle urastają do rangi problemu prawno-technicznego. I tak się stało w przypadku jednej opcji, dostępnej dla lekarzy w elektronicznym systemie: Internetowe Konto Pacjenta. System działa od dłuższego czasu, ale dopiero teraz w TVN24 pojawił się problem, nakręcony przez lekarzy regularnie goszczących w tej stacji. Otóż okazało się, że lekarz korzystając z IKP może łamać prawo, poprzez nieuprawniony dostęp do historii choroby i wypisanych recept pacjentowi.

Na pierwszy rzut oka wydaje się to kompletnie niedorzeczne, przecież prawidłowa diagnoza, nie wspominając o leczeniu, powinna być poprzedzona solidnym wywiadem lekarskim. Lekarz kardiolog przepisując leki na serce, może wejść w kolizję z lekarzem urologiem, który przepisał inne medykamenty lub zalecił terapię mającą zgubny wpływ na ciśnienie krwi, a to tylko jeden z 1000 przykładów. Wydawać by się mogło, że w takiej sytuacji dostęp lekarzy do historii choroby i terapii nie tylko nie jest niczym zdrożnym, ale wręcz powinien być nieodzownym elementem diagnozy. No i taką możliwość system IKO oferuje, poprzez proste zaznaczanie „ptaszka”. Problem polega na tym, że na to zaznaczenie lekarz musi mieć zgodę pacjenta, inaczej narusza prawo.

Tymczasem TVN24 razem ze swoimi dyżurnymi lekarzami zaatakował system IKO z powodu luki w systemie, ale zapomnieli dodać, że ta luka ściśle się wiąże tym, co zarzucano ministrowi Adamowi Niedzielskiemu, czyli bezprawnym dysponowaniem danymi. Owszem, lekarz może bez zgody pacjenta wejść w posiadanie pełnych danych o pacjencie, tylko wtedy staje się oszustem podejrzanym o popełnienie przestępstwa, na co zwrócił uwagę minister Cieszyński:

Obejrzałem wczorajszy materiał w “Faktach” TVN, gdzie dwukrotnie lekarz, w tym przypadku prezes Naczelni Izby Lekarskiej, po uzyskaniu zgody pacjenta, mógł zapoznać się z danymi na jego temat, które znajdują się w systemie. I to właśnie zgoda pacjenta jest w tym przypadku kwestią fundamentalną, bo w ochronie zdrowia większość rzeczy dzieje się właśnie po wyrażeniu przez nas, jako pacjentów, zgody – minister Janusz Cieszyński w rozmowie z TVN24.

Pomimo tak radykalnego stanowiska ministra Cieszyńskiego, Ministerstwo Zdrowia zawiesiło możliwość wglądu do historii choroby pacjenta.

Powstało dziwne wrażenie, że to lekarze TVN24 zafundowali sobie ten kłopot, ale też innym lekarzom i pacjentom, którzy dotąd problemu nie widzieli. TVN24 z kolei nie widzi, że ten „eksperyment” przeprowadzony przez zaprzyjaźnionych medyków, kompletnie niczym się nie różni od „eksperymentu” przeprowadzonego przez byłego ministra zdrowia. A najśmieszniejsze jest to, że w „eksperymencie” brał również udział lekarz Piotr Pisula, to ten sam, przez którego Niedzielski wyleciał z ministerstwa, bo ujawnił jego historię recept. Polityka, „medycyna” i TVN24 w pigułce.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!