Z dotychczasowych doniesień medialnych i to wyłącznie rosyjskich wiemy, że spadł samolot. Co więcej informacje te zostały przekazane rosyjskim mediom, przez Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji. Dokładna treść komunikatu rosyjskiego resortu jest bardzo lakoniczna i siłą rzeczy nie zawiera żadnych szczegółowych danych:
Na pokładzie było dziesięć osób, w tym trzech członków załogi. Według wstępnych informacji wszyscy na pokładzie zginęli.
Resztę, tę najbardziej sensacyjną, dodały rosyjskie media państwowe i według nich na pokładzie mieli się znajdować dwaj liderzy Grupy Wagnera, jej szef Jewgienij Prigożyn i prawa ręka Prigożyna, Dmitrij Utkin. Pomimo tego, że mamy do czynienia z jednym źródłem informacji i to w dodatku całkowicie niewiarygodnym, większość dziennikarzy i ekspertów w Polsce wydało już wstępne wyroki, a nawet pełne diagnozy sytuacji. Bardzo podobnie wyglądało to w przypadku niedawnego marszu Grupy Wagnera na Moskwę, wówczas to samo szacowne grono mówiło o końcu Putina i erze cara Prigożyna.
Dziś bez najmniejszego zażenowania, eksperci i dziennikarze piszą i mówią o sile Putina, który spektakularnie rozprawił się ze swoim największym wrogiem. Warto w tym miejscu jeszcze raz podkreślić, że nikt, nawet rosyjskie media i ministerstwo nie potwierdziły, że wśród ofiar katastrofy lotniczej był Prigożyn i Utkin. Oczywiście nie oznacza to, że ci dwaj najemnicy nie zginęli, jest to jedna z wielu prawdopodobnych możliwości, ale dopóki nie mówimy o fakcie, to wypadałoby się powstrzymać z wyciąganiem wniosków.
Takie zachowanie jest o tyle uzasadnione i rozsądne, że podobnych sytuacji widzieliśmy w czasie konfliktu na Ukrainie dziesiątki, czy nawet setki. W pierwszych dniach konfliktu narodziła się legenda o bohaterskiej śmierci żołnierzy z „Wyspy węży”, którzy w cudowny sposób ożyli, ale znaczki z ich bohaterską śmiercią do dziś się sprzedają na ukraińskich pocztach. Zarządzanie informacją w warunkach konfliktu zbrojnego to jedna z ważniejszych, jeśli nie najważniejsza broń. O ile dziennikarze mogą o tym nie wiedzieć lub celowo ignorować, o tyle eksperci zdecydowanie powinni się powstrzymać z diagnozowaniem sytuacji, na podstawie rosyjskich wrzutek.
Dzieje się zupełnie inaczej, ponieważ eksperci z dziennikarzami stoją w jednym szeregu i hołdują jednej zasadzie. Kto sprzeda bardziej atrakcyjną wersję wydarzeń, ten wygrywa. W normalnym życiu hazardziści ponoszą surowe konsekwencje, gdy źle obstawią albo wyciągną słabą kartę. W życiu medialnym Eksperci i dziennikarze kompletnie się tym nie przejmują i mogą się kompromitować bez końca, bo są jednocześnie graczami, krupierami i właścicielami kasyn.
Zanim się dowiemy, co jest faktem, a co fikcją, wyżej wymienieni swoje ugrają. Nie ma też najmniejszego ryzyka, że stracą publikę, z której żyją, publika kupi wszystko, choćby 1000 razy zobaczyła znaczone karty.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!