Bardzo starzy ludzie na pewno pamiętają, że w czasach PRL-u kina była pełne, zwłaszcza na premierach zagranicznych filmów. Bilety sprzedawały się na pniu, a przed kinem za wielokrotnie wyższą cenę można było kupić bilet od tak zwanego „konika”. Dziś takie sytuacje się nie zdarzają i szczególnie na filmie „Zielona granica” koniki nic by nie zarobiły, ale za to pojawił się inny pomysł rodem z PRL-u, mianowicie Polska Kronika Filmowa. Przed każdą projekcją filmu widzowie byli zmuszani do obejrzenia czegoś w rodzaju propagandowego pamiętnika władzy ludowej i zwykle reagowali na to śmiechem lub gwizdami.
W piątek do kin trafi bardzo zły film Agnieszki Holland i jak bardzo jest to zły film można ocenić nawet bez oglądania. Wystarczy natrafić na fragmenty publikowane w Internecie i przede wszystkim wsłuchać się w wypowiedzi samej Holland, która nie tylko nie kryje, co chciała nakręcić, ale podkreśla na każdym kroku, jak bardzo fałszywy obraz rzeczywistości przedstawiła, w ramach „wrażliwości artystycznej”. Przy takim przerysowaniu film nie może mieć dobrego odbioru i na długo przed premierą tysiące Polaków oburzało się na propagandę pomyloną ze sztuką. Jest takie powiedzenie: „wystarczy nie przeszkadzać”, które odnosi do ludzi działających na swoją niekorzyść i tak należało postąpić w przypadku Agnieszki Holland.
Niestety politycy mają inne powiedzenie: „potrzymaj mi piwo” i tak MSWiA wpadło na genialny pomysł, aby przed filmem „Zielona granica” puścić Polską Kronikę Filmową. Teoretycznie pomysł zawiera racjonalne i nawet szlachetne pobudki, bo chodzi o to, żeby chronić wizerunek Polski, mieszkańców Podlasia i Straży Granicznej:.
Szkaluje dobre imię polskiego funkcjonariusza, policjanta, żołnierza. Nawet mieszkańcy miejscowości przygranicznych zostali tam pokazani w sposób skrajnie nieprawidłowy i nieuprawniony. (…) Ponieważ film zawiera wiele nieprawd, przeinaczeń zdecydowaliśmy, jako kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, że w kinach studyjnych w całej Polsce ten obrzydliwy paszkwil będzie poprzedzony specjalnie przygotowanym spotem. Nasz krótki spot pokazuje kontekst operacji hybrydowej, przebieg tej operacji i rozwiązanie, które wprowadziliśmy, aby zagwarantować bezpieczeństwo polskiego państwa – powiedział wiceminister Błażej Poboży, na konferencji prasowej MSWiA.
Wszystko pięknie i szlachetnie, tyle tylko, że kino nie jest najszczęśliwszym miejscem na urzędowe spoty, co więcej może to przynieść dokładnie odwrotny skutek i to na wielu poziomach. Przede wszystkim powstaje efekt zakazanego owocu, w dodatku zakazanego przez władzę. Po drugie, w naturalny sposób politycy swoim nieprzemyślanym działaniem prowadzą kampanię promocyjną filmu. No i wreszcie powstaje wrażenie, że władza poluje na wybitną artystkę, na co ta artystka w ogóle nie zasługuje.
Skojarzenie z PRL-em są w Polsce bardzo popularne i wykorzystywane w wielu debatach publicznych i jest więcej niż pewne, że w tym przypadku skojarzenia z PKF, cenzurą, czy „półkownikiem”, będą się sypać jak z worka, a wystarczyło nie przeszkadzać.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!