Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.p

Niedługo po tym jak Joanna Szczepkowska nawinie ogłosiła, że w Polsce skończył się komunizm, Adam Michnik został I Sekretarzem moralności i zmonopolizowanej prasy. W następnym etapie „Trybunę Ludu” zastąpiła „Gazeta Wyborcza” i tak zdominowała przekaz medialny, że dziennikarze GW nazywali własną gazetą po prostu „Gazetą”. Treść i forma nowego monopolisty zawsze zmierzały w tym samym kierunku i nigdy nie były to „Polskie drogi”.

Przed erą Internetu nie było też dla GW żadnej konkurencji, o ile nie liczyć „NIE”, tygodnika Jerzego Urbana. Gdy nastała era Internetu redaktor Michnik coraz częściej się frustrował i chodził do sądów, a przekaz GW zaczął się rozmywać, aż doszło do tego, że „Gazeta” przestała się sprzedawać w takim nakładzie, który pozwoliłby przetrwać. Spółka Agora, będąca właścicielem GW, zaczęła poszukiwać nowych źródeł zysków, powstało radio TOK FM i sieć kin, ale z chwilą przejęcia władzy przez „faszystów z PiS” i to nie przynosiło tyle zysków z reklam ile gwarantowały rządy AWS, SLD i Donalda Tuska.

Bieda zajrzała w oczy monopoliście z ulicy Czerskiej i z tej biedy redaktorzy postanowili szukać sponsorów na zewnątrz. Początkowo były to wizyty w willi Putina, ale odkąd jeździmy „do Ukrainy”, a nie „na Ukrainę”, to sprawy się znacznie skomplikowały. Dziś, żeby przeżyć, legendarny redaktor Michnik musi pisać, czy raczej podpisywać się pod tekstami publikowanymi w niemieckiej prasie. Pod czym konkretnie się podpisuje więzień PRL-u, o którym Czesław Kiszczak mówił, że był wyjątkowo wymagający, bo domagał się dostarczenia do celi kolorowego telewizora? A na przykład pod tym:

W Polsce od miesięcy trwa kampania przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Rządząca partia PiS widzi, że utrata władzy jest realną. Będąc w rozpaczliwym położeniu, sięga po antyniemiecką kartę i gra nią coraz częściej i coraz brutalniej. Kierowany przez państwo aparat propagandowy donosi niemal codziennie w najlepszym czasie antenowym o złych Niemcach, którzy dybią na Polskę. (…) Politycy PiS działają tak, jakby w Niemczech nadal rządzili naziści. (…) Obawy Kaczyńskiego są uzasadnione. W przypadku zmiany władzy, politycy PiS będą ścigani przez wymiar sprawiedliwości.

Obojętnie jak ocenimy to „uprzejmie donoszę”, wypadałaby zwrócić uwagę na pewną osobliwość. W archiwach GW nie znajdziemy artykułu, który napisałby lub się pod nim podpisał jakikolwiek naczelny redaktor z Niemiec. Owszem, dość często GW przedrukowuje co tam złego o Polsce napisała „zachodnia prasa”, ale to są tylko i wyłącznie przedruki. Rodzi się zatem naturalne pytanie, czy za te donosy, nie na Kaczyńskiego i PiS, ale na Polskę i Polaków, Adam Michnik i Bartosz Wieliński pobierają wynagrodzenie, czy donoszą, bo lubią?

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!