Foto: Screen Polsat

Czasami politykowi, czy „polityczce” wyrwie się z piersi coś szczerego i trafi do przestrzeni publicznej. Najczęściej wokół takich szczerości wybuchają afery i pojawia się mnóstwo sprostowań. Jakie będą losy szczerej wypowiedzi Anny Marii Żukowskiej z Lewicy oraz losy samej „polityczki”, jeszcze nie wiemy, pewne za to jest to, że jej wypowiedź nie spotka się z entuzjazmem Polaków.

O tym, że w Polsce są zamrożone ceny energii wie prawie każdy płatnik rachunków „za prąd”. Nie jest też żadną tajemnicą, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie, no i z drugiej strony każdy moment na podniesienie cen jest zły. Innego zdania jest Anna Maria Żukowska z Lewicy, która wprowadziła nowy paradygmat podejmowania i ogłaszanie trudnych decyzji.

Dobrze, że one wejdą w lipcu, a nie na przykład w sezonie grzewczym w grudniu. Bo realnie minie pół roku, zanim Polki i Polacy zorientują się, o ile to wzrosło (ceny za energię – przyp. red.) – powiedziała Anna Maria Żukowska z Lewicy na antenie telewizji Polsat News, w programie “Śniadanie Rymanowskiego”.

Być może w słowach pani „polityczki” zawiera się sporo smutnej prawdy, ale takie techniki polityczne nie powinny trafiać do uszu obywateli, bo nic tak nie utrwala pamięci wyborcy, jak bezczelność polityków. Opłakany skutek wypowiedzi Żukowskiej jest taki, że Polacy już od marca będą myśleć, co się stanie w lipcu i jak to się przełoży na sezon zimowy. O ile nie sposób odmówić szczerości „polityczce” Lewicy, o tyle można w tym zakresie mieć sporo wątpliwości, co do zapewnień Pauliny Hennig-Kloski.

„Ministra” klimatu w “Gościu Wydarzeń” TV Polsat zapewniała, że rachunki za prąd w lipcu wzrosną do 30 zł miesięcznie. Średnio to zapewnienie koresponduje z innym komunikatem wygłoszonym przez „ministrę” klimatu, który odnosił się do „okrojenia mechanizmu mrożenia cen energii”. Przeglądając tę retorykę ministerialną na język obywatela, chodzi o to, że ceny energii po prostu zostaną uwolnione.

Niczego dobrego w lipcu i w kolejnych miesiącach spodziewać się nie możemy. Ceny energii w największym stopniu zależą od absurdalnej walki z redukcją CO2 do zera. Jest to oczywiście cyniczna gra wielkiego biznesu z naiwnością prostego ludu, który wierzy, że człowiek jest w stanie regulować klimatem Ziemi. Polityka „ekologiczna” jest nastawiona na osłabienie i tak słabych gospodarek, a wzmocnienie gigantów. Dość precyzyjnie w tym kontekście zdefiniował bieżącą i przyszłą sytuację energetyczną Polski, poseł Krzysztof Bosak.

Mamy jakiś sztuczny mechanizm certyfikacji CO2. Mamy teraz dwa wyjścia, aby realnie obniżyć ceny energii: albo zreformować system certyfikacji, albo z niego wyjść. Można też rozważyć projekt KO zakładający liberalizację, uwolnienie cen energii. Tylko wtedy ceny idą nie 30 a 50 proc. w górę – Krzysztof Bosak z Konfederacji na antenie telewizji Polsat News, w programie “Śniadanie Rymanowskiego”.

W polskich realiach politycznych i za rządów „koalicji 13 grudnia” nie ma najmniejszych szans, aby Polska wyszła z ustaleń, jakie podpisała w ramach członkostwa w Unii Europejskiej. Za to bardzo prawdopodobne jest to, o czym mówił Krzysztof Bosak w ostatnim zadaniu przytoczonego fragmentu wypowiedzi.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!