Foto: PAP

W polityce często zdarzają się długie serie porażek i niekończący się ciąg upokorzeń, przez taki okres w swoim politycznym życiu przeszedł też Zbigniew Ziobro, ale ostatnie dni to z całą pewnością dni chwały Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. W środku tygodnia Zbigniew Ziobro na osobistą prośbę i życzenie Donalda Tuska, ośmieszył swojego odwiecznego rywala, poprzez publikację zeznań Marcina W, którego Tusk przedstawiał jako wiarygodnego świadka. Marcin W. prócz tego, że opowiadał niestworzone rzeczy o rosyjskim udziale w aferze taśmowej, zeznał również w hollywoodzkim stylu (klasa c), w jaki sposób przekazał Michałowi Tuskowi reklamówkę z „Biedronki” zawierającą 600 000 euro. Historia ta natychmiast zaczęła żyć w Internecie i już teraz można powiedzieć, że będzie to rzecz porównywalna ze słynnymi wpadkami Ryszarda Petru.

Wczoraj, 20 października 2022 roku Ziobro odniósł kolejne zwycięstwo, ponieważ Sąd Najwyższy uchylił postanowienie Sądu Apelacyjnego i Okręgowego w Warszawie, dotyczące uznania „Marszu Niepodległości” za wydarzenie nie spełniające wymogów wydarzenia cyklicznego. Ponad rok temu skargę w tej sprawie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego wniósł właśnie Prokurator Genralny i skarga w całości została uwzględniona. W 2021 roku prócz skargi do Sądu Najwyższego, został złożony też wniosek do Sądu Apelacyjnego o wstrzymanie decyzji zakazującej organizacji marszu w ramach imprezy cyklicznej:

Z uwagi na grożącą nieodwracalną szkodę przejawiającą się w uniemożliwieniu organizacji patriotycznego wydarzenia o bogatej tradycji, w ważną narodową rocznicę, Prokurator Generalny wniósł także o wydanie przez Sąd Apelacyjny w Warszawie postanowienia o wstrzymaniu wykonania decyzji z 29 października 2021 r. – komunikat Prokuratury Krajowej.

Jednak wówczas Sąd Apelacyjny nie przychylił się do wniosku i dlatego mógł triumfować Rafał Trzaskowski, który odmówił udzielenia zgody na przemarsz uczestników jednej z bardziej znanych imprez w Polsce. Przypomnijmy, że u podstaw sporu prawnego, prócz polityki, leżała pandemia COVID-19, która nie z winy organizatorów w wymiarze formalnym przerwała cykliczność imprezy, chociaż sam „Marsz Niepodległości” i tak się odbył. W związku z tym Prokurator Generalny ocenił, że Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny w Warszawie przyjęły nieprawidłową wykładnię przepisu, co doprowadziło do ograniczenia wolności zgromadzeń gwarantowanej w art. 57 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Sąd Najwyższy w pełni uznał stanowisko Prokuratora Generalnego i uchylił nie tylko postanowienie Sądu Apelacyjnego, ale i odwołanie prezydenta Rafała Trzaskowskiego od decyzji wojewody.

Podkreślić należy, że orzeczenie SN nie zostało w żaden sposób zakwestionowane, jak to miało wielokrotnie miejsce w przeszłości, gdy mówiono o nieprawidłowo wybranych sędziach przez „neo-KRS”. Tym razem reakcja z przeciwnej strony politycznej barykady była zaskakująco spolegliwa i przyjmująca do wiadomości postanowienie „pisowskiego” sądu:

Prawo jest prawem, a ratusz zawsze trzyma się litery prawa – powiedziała rzecznik stołecznego ratusza Monika Beuth, poproszona o komentarz do orzeczenia SN.

Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w idealnym dla organizatorów marszu momencie, bo na niespełna miesiąc przed 11 listopada, kiedy to tradycyjnie na ulice Warszawy wychodzi nawet ponad 100 tysięcy Polaków, aby uczcić odzyskanie niepodległości przez Polskę.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!