Jeszcze kilka tygodni temu grono ekspertów wieszczyło szybki koniec Aleksandra Łukaszenki, który miał podzielić los innego Aleksandra, a dokładnie byłego rosyjskiego agenta KGB Litwinienki. Szeroko komentowano stan zdrowia białoruskiego przywódcy i podejrzewano, że został otruty. Wypowiadały się autorytety od mowy ciała i lekarze, głos zabierali też politolodzy i prognozowali rewolucję na Białorusi. Od tam tego czasu wszystko się pozmieniało o 180 stopni. Teraz Łukaszenka wygląda jak wódz, a Putin chowa się za jego plecami.
Po wczorajszym orędziu Putina do narodu rosyjskiego, wiemy na pewno, że takiego Putina jeszcze Rosja i świat nie widział. Wycofany, odgrażający się i jednoczenie dający gwarancje nietykalności „zdrajcom”, ale przede wszystkim wyrażający wdzięczność Łukaszence za pokojowe rozwiązanie konfliktu. Całkowite zaprzeczenia Putina i co więcej całkowite zaprzeczenie rosyjskiego dyktatora, który popełnił najcięższy grzech, jakim jest okazanie słabości. Wczoraj miał też zabrać głos Aleksandr Łukaszenka, ale to jest polityk, który potrafi się ustawić we właściwym miejscu i czasie, dlatego swoje orędzie przesunął o jeden dzień, aby nie konkurować z Putinem.
Przemówienie białoruskiego prezydenta było wygłoszone w zupełnie innym tonie, można wręcz powiedzieć, że Łukaszenka i Putin zamienili się rolami do tego stopnia, że to białoruski polityk brzmiał jak wódz naczelny Rosji i zaprzyjaźnionych republik:
Nie ukrywam, że bolesnym było patrzenie na te wydarzenia, które miały miejsce na południu Rosji. Nie tylko dla mnie. Wielu naszych obywateli wzięło je sobie do serca. Ponieważ ojczyzna jest jedna. Kiedy te wydarzenia w Rosji miały miejsce, wydałem wszystkie rozkazy, aby doprowadzić armię do pełnej gotowości bojowej. Do południa armia, wszystkie siły zbrojne, w tym policja, jednostki specjalne, zostały w pełni przygotowane.
W dalszej części Łukaszenka niemal dosłownie powiedział, że nie chce żadnych kłopotów i nie widzi w tym wewnętrznym sporze żadnych bohaterów, za to wszyscy muszą jeszcze raz się zastanowić nad swoim postępowaniem:
W żadnym wypadku nie róbcie ze mnie bohatera, ani ze mnie, ani z Putina, ani z Prigożyna, ponieważ przegapiliśmy sytuację, a potem myśleliśmy, że sama się rozwiąże, a ona się nie rozwiązała. I starły się dwie osoby, które walczyły na froncie. W tym przypadku nie ma bohaterów.
Na koniec Białorusini i Rosjanie usłyszeli, że jadą na tym samym wózku i gdy zawali się Rosja, to pod gruzami Rosji zginą wszyscy Rusini:
Współcześni Białorusini mieli szczęście urodzić się i żyć pod jasnym niebem. Ale my, jako ludzie wojskowi, dobrze wiemy, że życie bez wojny jest wynikiem żmudnej codziennej pracy. Musimy być silniejsi niż zagrożenie, które kładzie cień na naszą ziemię. Z Zachodu. (…) Zagrożenie nowym globalnym konfliktem nigdy nie było tak blisko, jak dzisiaj. Nasz kraj, cały nasz region po raz kolejny próbują zniszczyć, zdezorientować ludzi. Jeśli Rosja upadnie, my znajdziemy się pod gruzami, wszyscy zginiemy.
Oceniając orędzie Łukaszenki trzeba pamiętać, że to jest prezydent niewielkiego państwa, które nie ma potencjału, aby stać się międzynarodowym graczem. Mimo wszystko dramatyczne błędy Putina sprawiły, że takim graczem się stał i jeśli nawet nie odgrywa swojej roli wybitnie, to na pewno wypada lepiej od Putina, co jeszcze rok temu było poza zasięgiem wyobraźni politologów.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!