Wczoraj, 31 marca 2023 roku w “Dzienniku Ustaw” opublikowano nowelizację ustawy, która się nazywa Kodeks postępowania cywilnego. Pewnie dziś niewielu by tę ze wszech miar pożyteczną zmianę krytykowało, gdyby sprawa nie została upolityczniona przez konflikt prawny pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim i Radosławem Sikorskim. Prezes PiS rzadko się pojawia w innych mediach niż „niepokorne”, ale robi wyjątki i jeden z nich drogo miał go kosztować.
W wywiadzie z 2016 r. dla portalu Onet Kaczyński sugerował, że Sikorski po katastrofie smoleńskiej, dopuścił się zdrady dyplomatycznej, na co miały wskazywać relacje byłego ministra spraw zagranicznych z politykami Rosji. Sikorski wniósł przeciw Kaczyńskiemu pozew i sprawę wygrał, a pozwany na mocy wyroku między innymi miał zamieścić przeprosiny na łamach Onet. Ponieważ prezes PiS tego nie uczynił, pomimo prawomocnego wyroku i nie uwzględnienia przez sąd wniosku o odroczenie wyroku, Sikorski wystąpił z wnioskiem o zabezpieczenie na poczet kosztów publikacji.
W takim przypadku dla sądów nie tyle wiążący, co kluczowy jest kosztorys przedstawiony przez wydawcę, a ten na nieszczęście Kaczyńskiego opiewał na ponad 700 tys. zł. Sikorski uzyskał w sądzie zabezpieczenie na tak zawrotną kwotę i w mediach zaczęła się wymiana zdań na temat odpowiedzialności za słowa. Co ciekawe sam Sikorski zaważył, że kwota zabezpieczenia jest gigantyczna i prowadząca do bankructwa, dlatego zaproponował honorowe rozwiązanie, które Kaczyński ostatecznie przyjął:
Uważam, że kary za zniesławienie powinny być dotkliwe ale nie rujnujące.
Jeśli Kaczyński wpłaci 50,000 złotych na siły zbrojne Ukrainy to odstąpię od domagania się przeprosin za nazwanie mnie zdrajcą dyplomatycznym. https://t.co/ilbVYIR1EI— Radosław Sikorski MEP 🇵🇱🇪🇺 (@sikorskiradek) December 21, 2022
Działo się to zanim ustawa ostatecznie wyszła z Sejmu i trafiła na biurko prezydenta, dlatego też medialne sformułowanie „lex Kaczyński” w zasadzie straciło sens. W dodatku w tak zwanym międzyczasie Sikorski przegrał z Kaczyńskim inną sprawę o naruszenie dóbr osobistych, w której też chodziło o Smoleńsk i odpowiedzialność śp. Lecha Kaczyńskiego za tę tragedię. Rzadko się zdarza, że po wojence polityków nie zostają gruzy, ale pożytek dla obywateli, którego niestety bardzo wielu obywateli nie dostrzega i próbuje wbrew własnemu interesowi deprecjonować.
Nie ma żadnych wątpliwości, że do nowelizacji by nie doszło, gdyby nie konflikt prawny pomiędzy politykami PO i PiS, ale nie ma też najmniejszego powodu, żeby wylewać dziecko z kąpielą. Nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego jest rozsądna i zapobiega cenzurze prewencyjnej. Nowy przepis jest bardzo prosty i niewiele pozostawia miejsce na dodatkowe wykładnie:
art. 1050 § 4 Jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie.
Trwa odwieczna dyskusja moralna na temat celu, który uświęca środki, jednak w tym przypadku, poza politycznym tłem nowelizacji, obywatel myślący nie powinien mieć żadnych dylematów i rozterek. Pozwami cywilnymi w sprawach czysto politycznych można doprowadzić nie tylko do zamykania ust krytykom działań władzy i opozycji, ale też zrujnować im życie. Akurat ta zmiana, to „dobra zmiana”, nawet bardzo dobra.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!