Nie było chyba w całej historii polskiej polityki bardziej emocjonalnych dyskusji, niż te skupione wokół aborcji. Emocjonalnych sporów i tematów nie brakuje, a nawet są sztucznie wywoływane, jednak aborcja zawsze przynosiła konkretne straty i korzyści polityczne. Charakterystyczne w tej sprawie jest to, że zawsze przegrywały partie reprezentujące skrajny pogląd, natomiast partie umiarkowane co najmniej nie ponosiły strat.
Ostatni raz o „sile aborcji” boleśnie przekonało się PiS i to na własne życzenie. Wprawdzie to nie PiS, ale Trybunał Konstytucyjny zaostrzył kurs w tej kwestii, ale autorami wniosku do TK byli posłowie PiS i Konfederacji. Po wyroku TK najpierw pojawiło się mnóstwo fałszywych interpretacji, głównie odnoszących się do przymusowego rodzenia dzieci, bez wzglądu na zagrożenie zdrowia i życie matki, potem ruszyły protesty społeczne. I w tym przypadku również radykalizm się nie opłacił, najgłośniejsze „wściekłe macice” nie zrobiły kariery politycznej i nawet nie uchroniły się przed procesami sądowymi. Doskonałym przykładem takiej złamanej kariery społeczno-politycznej jest Marta Lempart.
Wszystko wskazuje na to, że „koalicja 13 grudnia” nie wyciągnęła żadnych wniosków z błędów PiS i Marty Lempart, ponieważ temat aborcji wraca na pełnej… parze. Po blisko trzech miesiącach rządzenia, dalekiego od 100 konkretów, w „koalicji 13 grudnia” wyraźnie zaczęło zgrzytać, gównie w relacjach „Trzeciej Drogi” i Lewicy. Jesteśmy w ciągu kampanii wyborczych i każda partia chce przypomnieć swoim wyborcom, że jednak jest zatroskana ich losem. Lewica nie ma wielu argumentów koniecznych do tego, żeby się wyróżnić, dlatego sięga po aborcję. Na tym tle doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Włodzimierzem Czarzastym i konflikt nie tylko nie został zażegnany, ale się nasila.
Szymon Hołownia nazwał kłamstwem zarzuty Włodzimierza Czarzastego, który z kolei obwiniał Marszałka Sejmu za blokownie ustaw aborcyjnych. Hołownia w pierwszej wersji odpowiedzi deklarował, że w każdej chwili może wnieść projekty pod obrady Sejmu, jednak teraz synowsko zmienił i to znacznie:
Trzeba zrobić absolutnie wszystko, żeby zminimalizować ryzyko odrzucenia wszystkich czterech projektów w pierwszym czytaniu. Jesteśmy w kampanii wyborczej, nie da się tego ukryć, emocje kampanijne już hulają na dużym diapazonie. Dzisiaj trzeba sobie powiedzieć, że to jest tak ważna sprawa, że ona musi zostać rozpatrzona poza kontekstem coraz bardziej gorącej kampanii wyborczej. Wszystkie konsultacje, które prowadziłem, wskazują na to, że istnieje ryzyko, iż tak może się stać.
Przy sporze Lewicy i „Trzeciej Drogi” w rolę arbitra mógłby się wcielić Donald Tusk, ale on swoim i chińskim zwyczajem woli posiedzieć na brzegu rzeki i popatrzeć jak płyną trupy koalicyjnych „przyjaciół”. Patrząc na ten konflikt z boku widać, że wygranym mimo wszystko będzie „Trzecia Droga”, bo aborcja w wyborach samorządowych raczej nie jest kluczowym tematem. Za to radykalizm Lewicy może przynieść niewielki skutek w wielkomiejskim elektoracie o co chyba Lewica walczy, mając świadomość, że po odrzuceniu zalotów przez Koalicję Obywatelską, nic więcej nie ugra.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!