Foto: Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl

Jest to jedna z tych historii, przy której przy największym wysiłku nie da się pominąć odwołania do klasyki komedii w reżyserii Stanisława Barei. Wczorajsze spotkanie Donalda Tuska z wyborcami, to niemal kopia słynnej wizyty międzynarodowej delegacji na blokowisku przy ulicy Alternatyw 4, a właściwie to jest jeszcze śmieszniej.

Jak pamiętamy międzynarodowa delegacja przynajmniej trafiła pod właściwy adres, pokonując piaszczyste wyboje udające osiedlową drogę. Donald Tusk do „symbolu demokracji” w ogóle nie trafił i wbrew zapowiedziom, spotkanie nie odbyło się w Jagodnie.

Alternatywy 4, czy Wojszysce, co za różnica?

Zanim Jagodno stało się medialnym „fenomenem” we Wrocławiu było i jest jednoznacznie kojarzone z patologią deweloperską i przez lata tę patologię firmowały władze Wrocławia. Tak się składa, że w ostatnich dekadach (od 1990 roku) prezydentami miasta byli wyłącznie ludzie wywodzący się z PO: Bogdan Zdrojewski, Stanisław Huskowski, Rafał Dutkiewicz, Jacek Sutryk.

Od 2003 roku ostro ruszyła produkcja mieszkań, na wzór Alternatywy 4, bez żadnej infrastruktury dodatkowej, bez transportu publicznego i to właśnie te zaniedbania zbudowały “symbol demokracji”. Donald Tusk nie mógł się spotkać z wyborcami w Jagodnie, bo tam nie ma ani jednego miejsca, gdzie takie spotkanie można zorganizować. Dlatego na potrzeby medialne wielką fetę zorganizowano w Zespole Szkolno – Przedszkolnym przy Asfaltowej, a ta ulica znajduje się w Wojszycach

Ludzie stali do trzeciej nad ranem, bo tak rządzący miastem zorganizowali wybory

Dokładnie z tych samych powodów wyborcy stali przed lokalem wyborczym do trzeciej nad ranem. 15 października 2023 roku, pomimo licznych sygnałów, że w lokalu wyborczym nr. 148 pojawi się więcej wyborców, niż ten lokal jest w stanie w cywilizowanych warunkach przyjąć, ustawił się tłum głosujących. Urząd Miasta Wrocławia miał wszelkie dane, aby właściwie ocenić sytuację. Pierwotnie uprawnionych do głosowania było 2453 wyborców, ale ostatecznie dopisało się niemal drugie tyle, dokładnie 1649 wyborców.

Łatwo ten stan rzeczy wytłumaczyć, ci „nowi” wyborcy to po prostu studenci i pracownicy wynajmujący mieszkania na osiedlu. O tym że Jagodno jest sypialnią studentów i pracowników wie każdy średnio zorientowany mieszkaniec Wrocławia, ale nie władze miasta, które nie zabezpieczyły właściwego miejsca do głosowania i nie dostarczyły odpowiedniej liczby kart do głosowania.

Genialne święto demokracji, czy całkowite podeptanie zasad i kodeksu wyborczego?

Godzina 21.00 wyznaczała koniec ciszy wyborczej i de facto głosowania, z jednym wyjątkiem, którym jest obecność wyborców w zamkniętym lokalu wyborczym. Czy taka sytuacja miała miejsce w Jagodnie? Z oczywistych względów nie i widziała to cała Polska! Ludzie stali przed lokalem i to nie kwadrans po 21.00, czy godzinę, tylko przez 6 godzin. Jest to ewidentne naruszenie kodeksu wyborczego, co zresztą znalazło odzwierciedlenie w protestach wyborczych wniesionych do Sądu Najwyższego.

Fuszerka zachwyciła polityków „demokratycznej opozycji”, odpowiedzialni zostali bohaterami

Widzowie serialu „Alternatywy 4” wiedzą doskonale jaki był finał kompromitującego przywitania międzynarodowej delegacji, główny odpowiedzialny Stanisław Anioł awansował z gospodarza domu na kierownika osiedla. Prezydent Wrocławia Jacek Stryk poszedł jeszcze dalej i zaprosił członków komisji nr. 148 na spotkanie, gdzie wygłosił jedną wielką laudację:

Jagodno! Jesteście wspaniałym symbolem tych wyborów, demokracji i zaangażowania obywatelskiego! (…) dzięki waszej pracy do późnych godzin każdy mieszkaniec Wrocławia mógł spełnić swój obywatelski obowiązek. Ta sytuacja na Jagodnie to symbol obywatelskiego heroizmu.

Niemniej zadowolony z siebie był przewodniczący komisji Marcin Rotuski, co prawda przyznawał, że nie wszystko było idealnie i wielu wyborców narzekało na to, co się w lokalu działo, ale ogólna ocena wyszła na plus:

Wybory, to była pełna mobilizacja. Świetnie się dogadywaliśmy, dzięki temu doświadczeniu stworzyliśmy super team. 

Komisja nr 148, jak bohaterowie z „Wyspy węży”

Oprócz naturalnych skojarzeń z genialnym serialem Stanisława Barei, nasuwa się jeszcze jedna analogia. Na początku konfliktu zbrojnego na Ukrainie zbudował się mit bohaterów z „Wyspy węży”. Rzeczeni mieli tragicznie zginąć, zaraz po wykrzyczeniu bohaterskich słów „Russkij wojennyj korabl, idi na ch*j”. Władze ukraińskie pośmiertnie odznaczyły gierojów, poczta ukraińska wypuściła znaczki, a cały świat powielał ten mit.

Po krótkim czasie okazało się, że ukraińscy żołnierze żyją, bo się poddali Rosjanom, jeszcze później Rosjanie ich wymienili na swoich. Czy mit upadł? Nic podobnego! Ukraińskie władze ponownie odznaczyły gierojów, tym razem jako żyjących. I tak samo będzie żyła legenda o Jagodnie, chociaż tam gdzie kończy się asfalt i zawracają tramwaje, mieściła się najgorzej zorganizowana w Polsce komisja wyborcza.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!