Foto: PAP

Za każdym razem jest tak samo, chociaż zainteresowani udają, że będzie zupełnie inaczej. Rozmowy koalicyjne zaczęły się pierwszego dnia po wyborach i było to całkowicie bezsensowne przedsięwzięcie, bo przecież wszystko ustalono i przygotowano wiele miesięcy wcześniej. Nie róbmy z tego tematu, nie pierwszy i nie ostatni to raz, gdy marzenia rozmijają się z rzeczywistością. W identyczny sposób należy podchodzić do pozostałych deklaracji, ze szczególny uwzględnieniem transparentności rozmów i umów koalicyjnych.

Doskonałą egzemplifikacją rozjazdu zapowiedzi i prozy życia jest tajne spotkanie trzech mężów stanu: Donalda Tuska, Adama Bodnara i Tomasza Grodzkiego. Wprawdzie o tym, że takie spotkanie się odbyło poinformował niemiecki “Fakt”, czyli „kolorowy” dziennik, ale to wcale nie świadczy o spisku. Spójrzmy na fakty śledczym okiem! 4 listopada 20023 roku, z budynku przy ul. Wiejskiej 12a wyszła trójka wyżej wymienionych polityków. W tym miejscu warto podkreślić, że nie wychodzili razem, tylko w odstępach czasowych: pierwszy, o godz. 17.00, z budynku wyszedł Adam Bodnar, godzinę później dziennikarz „Faktu” zobaczył Tomasza Grodzkiego, a jako ostatni, o godzinie 19.00 wyszedł Donald Tusk.

Z oczywistych powodów wiem, przed jakim budynkiem dziennikarze „Faktu” stali i dzięki temu znamy dokładny adres. Ulica Wiejska w Warszawie jest owiana złą sławą, ale nie tylko gmach Sejmu i Senatu przy tej ulicy się znajduje. Pod adresem Wiejska 12a znajdziemy dwa lokale, pierwszym jest “Czytelnia”, ale w tym samym budynku znajduje się też Krajowe Biuro PO. Oczywiście zawsze można podejść do tego zbiegu okoliczności racjonalnie i stwierdzić, że w tym samym miejscu o tej samej porze trzech ważnych polityków z tej samej koalicji przypadkowo zapragnęło odwiedzić lokal „Czytelnia” albo wstąpić do biura PO.

Gdyby jednak przyjąć odmienną genezę i ocenę wydarzeń, to mogłoby się okazać, że panowie spotkali się ze sobą, bo taki był plan i problem podziału stanowisk. O tym, że Tomasz Grodzki straci stanowisko Marszałka Senatu wszystkie warszawskie wiewiórki plotkowały od dawna. W tym kontekście istnieje spore prawdopodobieństwo, że Donald Tusk nie przekazał Grodzkiemu wesołych informacji, ale pewnie zaproponował jakiś ekwiwalent i znając Donalda Tuska mogła to być złośliwość w postaci ministra zdrowia. Czy Grodzki sarkazm odczytał, czy potraktował jako wyróżnienie, to już oddzielna kwestia,

Tak, czy siak, ciekawszy w tej utajnionej układance jest udział Adama Bodnara, który w politycznym i dziennikarskim półświatku jest głównym faworytem do objęcia stanowiska ministra sprawiedliwości. Jak poszły te tajne rozmowy? Mąż stanu Donald Tusk w swoim stylu przedstawił ustalenia na portalu X:

Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie, ale minister sprawiedliwości Adam Bodnar i minister zdrowia Tomasz Grodzki, to gwarancja, że w wolnej Polsce wszyscy pójdziemy siedzieć i w dodatku trafimy pod opiekę więziennej służby zdrowia.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!