Foto: Screen "Miś"

Czas jest bezlitosny, nie chce się zatrzymać, a im mniej czasu do ciszy wyborczej, tym bardziej politycy chcą o sobie przypomnieć lub nie dać o sobie zapomnieć. Wielu z nich ma jeszcze dodatkowe zadania, bo muszą się zaprezentować jako ci sami, ale nie tacy sami. Transfery polityczne sprawiły, że wyborcy mocno zachodzą w głowę, kto jest kto, dlatego coraz częściej politycy operują szyldami, dla jednych ulubionymi, dla drugich znienawidzonymi.

Dokładnie takim tropem poszedł Witold „Naleśnik” Zembaczyński niegdyś poseł „Nowoczesnej”, a dziś kandydat KO do Sejmu startujący z Opola. O panu Zembaczyńskim raczej większość Polaków zapomniała, chociaż był posłem ubiegłej i obecnej kadencji, to trudno odnaleźć w pamięci ostatnią aktywność poselską polityka z Opola. Jedynym znakiem rozpoznawczym posła jest pseudonim „Naleśnik”, który nadała mu złośliwa konkurencja polityczna, gdy się dowiedziała, że Zembaczyński prowadził naleśnikarnię.

W związku z tym, że Witold „Naleśnik” Zembaczyński będzie startował po raz trzeci ze swojego rodzinnego miasta, a największym konkurentem w Opolu jest Paweł Kukiz, konfrontacji pomiędzy tymi kandydatami uniknąć się nie dało. Warto jednak podkreślić, że zaczął Zembaczyński nie Kukiz, który wprawdzie nie pozostaje dłużny, ale też nie ma innego wyjścia.Na konferencji zorganizowanej przez Zembaczyńskiego pod adresem Kukiza padły zarzuty dotyczące nieuczciwego prowadzenia fundacji, która w ocenie polityka KO dostała 4,3 miliona złotych za nic, niczym się nie zajmuje i nawet nie ma siedziby:

Pod tym adresem nie występuje żadna fundacja, ani też nikt nie słyszał o takim podmiocie w najbliższej okolicy. Pojechaliśmy dalej w naszą wycieczkę tropem 4 milionów 300 tysięcy złotych dla Pawła Kukiza i dotarliśmy na adres w Łosiowie, ponieważ aktualnie na stronie fundacji jest on wskazany. W tym biurze, w którym powinna ta fundacja mieć swoją funkcjonalność, osoby poinformowały nas, że wypowiedziały fundacji umowę najmu już wiele miesięcy temu.

Kukiz wparował na konferencję konkurenta i wygłosił żarliwe oświadczenie:

Jeżeli chodzi o budynek w Łosiowie, to w nim fundacja miała siedzibę przez blisko rok i po tych wszystkich hejtach rozpętanych przez TVN24, ten budynek, gdzie gromadziliśmy dary na Ukrainę, został nam wymówiony. Właściciel się przestraszył. (…) Szukaliśmy na szybko tej siedziby i otrzymaliśmy ją w Lewinie Brzeskim. Nam jest po prostu potrzebny adres, bo tak naprawdę nikt tam nie siedzi przy komputerach, nie ma tam wilii z basenem.

Po całym zajściu Paweł Kukiz stwierdził również, że zarówno on, jak i prowadzona przez niego fundacja złożą pozwy w trybie wyborczym przeciw Zembaczyńskiemu. Na zapowiedź pozwu Zembaczyński nie zareagował w szczególny sposób, ale dwa dni później zamieścił na portalu Twitter bardzo dziwną produkcję filmową:

Wygląda to jak „Chłopcy z ferajny” na miarę reżyserskich możliwości polskiego Martina Scorseze. Na pierwszych kadrach widzimy tajemniczego rowerzystę, który jednym słowem, gestem, czy symbolem nie zdradza swoich preferencji politycznych, zresztą sam Zembaczyński również go nie identyfikuje. Pomiędzy panami dochodzi do jakiejś sprzeczki, o nieznanym podłożu, w finale rowerzysta krzyczy, że podpali kampanijnego busa, a następnie polski Scorseze robi cięcie i wraca po 15 minutach.

Następna scena to już prawdziwy majstersztyk, ale nie koniecznie filmowy, tylko polityczny. Samotny Zembaczyński stoi na tle busa z rozbitą tylną szybą i wyrządzoną szkodą obciąża zwolennika Kukiz/PiS. Nie wiemy, co przez te 15 minut robił reżyser i rowerzysta o nieznanych poglądach politycznych, ale za to wiadomo, że to nienawiść konkurencji politycznej zniszczyła samochód i tak się zaczynał faszyzm. Jeśli ktoś chciałby się pokusić o uczciwą recenzję tego dzieła, to musiałby napisać, że raczej nie z polskim Martinem Scorsese mamy do czynienia, ale z Bogdanem Zagajnym, reżyserem filmu “Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta”.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!