Foto: www.grzechy-platformy.org/finanse/

Wybuchła świeża afera, tym razem ekonomiczna i satyryczna. Prezes PiS Jarosław Kaczyński “otworzył” kantor i wycenił euro na 2,55 zł. Kpinom nie ma końca, ale taki scenariusz przerabialiśmy wielokrotnie i finał zazwyczaj jest taki sam. Najstarsi górale pamiętają, że to nie pierwszy raz zdarzyło się prezesowi Kaczyńskiemu powiedzieć oczywistą oczywistość na temat wartości walut.

O tym ile realnie warte jest euro Jarosław Kaczyński mówił wiele lat temu i też przy okazji debaty na temat ewentualnego wejścia Polski do strefy euro. Naturalnie trudno precyzyjnie oszacować, jaka jest realna wartość złotówki, ale pewne jest, że spekulacje na polskiej walucie mają miejsce od lat, a apogeum nastąpiło w ramach bańki finansowej nadmuchanej kredytami frankowymi.

W Polsce panuje dziwne przekonanie, że doktor prawa Jarosław Kaczyński nie mam pojęcia o ekonomii, natomiast historyk Donald Tusk jest wybitnym specjalistą. Swego czasu tę miejską legendę i wiedzę Tuska bezlitośnie obnażył Aleksander Kwaśniewski w trakcie debaty, jaka miała miejsce w 2007 roku. Ówczesny lider PO na potrzeby kampanii stworzył „drugą Irlandię”, która miała narodzić się w Polsce, jednocześnie uprawiał tanią propagandę 3×15%, czyli obniżenie podatków. Kwaśniewski zapytał Tuska, jakie są podatki w Irlandii i najpierw nastąpiło milczenie, potem „wybitny ekonomista” zaczął kluczyć, co były prezydent skomentował następująco:

Strasznie się pan zapętlił. Irlandia miała swoje problemy. I są tam podatki 20 proc. i 40 proc. i wcale nie są niskie.

Ostatecznie Donald Tusk doprowadził do tego, że w Polsce mieliśmy Irlandię, ale tę po kryzysie, do czego zresztą doprowadziły rządy liberałów. Przykładów na to ile razy Jarosław Kaczyński miał rację w kwestiach ekonomicznych i jak bardzo mylił się Donald Tusk jest wiele. Dwa najbardziej znane, to rzecz jasna 500+ i zakaz handlu w niedziele. W pierwszej kwestii usłyszeliśmy od Tuska:

Jeżeli ktoś wie, gdzie leżą zakopane w Polsce miliardy, które można porozdawać ludziom to nie powinien z tym zwlekać, bo szkoda każdego dnia – premier Donald Tusk, 16.02.2014 r.

Nie są to jednak najsłynniejsze słowa na temat 500+, bo nic nie przebije kultowego:

Piniendzy po porstu nie ma i nie będzie do końca tej kadencji – 2015 rok, Jan Antony Vincent-Rostowski, minister finansów w rzędzie Donalda Tuska.

 

Wiemy też, że zarówno Donald Tusk, jak i cała PO przedłużyli program PiS, w dodatku z podniesioną kwotą do 800 zł. W drugiej kwestii miała nastąpić totalna katastrofa, od masowych zwolnień, przez podniesienie cen, aż po załamanie gospodarki. Zakaz obowiązuje od 2018 roku i nic podobnego się nie zdarzyło, co więcej nawet spora część handlowców uważa, że przepis się sprawdził i nie ma sensu go zmieniać. Podobne nastroje panują w „koalicji 13 grudnia”, choć zniesienie zakazu było jednym ze „stu konkretów”, które miały być wprowadzone w życie po stu dniach rządów.

Największy paradoks polega jednak na tym, że najwybitniejsi eksperci od ekonomii powtarzali te sam bzdury, które opowiadali politycy PO i dziś jest taka samo. Przekonanie, że słaba waluta i niska płaca, to szansa na rozwój gospodarczy jest aberracją i definicją republiki bananowej, a nie silnej gospodarki. Przyjdzie czas, że i to się sprawdzi, właściwie już się w części sprawdziło, bo przecież płacę minimalną mamy na rekordowym poziomie 4 242 zł brutto i to też pomysł Kaczyńskiego, który miało doprowadzić do kryzysu, ale jakoś nie doprowadził.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!