Foto: Screen Instagram (tomaszlis_official)

Każdy podejrzany, oskarżony, a nawet świadek, który w czasie przesłuchania w prokuraturze, zostaje pouczony, że mogą mu zostać postawione zarzuty, zaraz po „dzień dobry” słyszy kilka rutynowych pytań. Zaczyna się od imienia, nazwiska, potem adres, co zazwyczaj spisywane jest z dowodu osobistego. Kolejne pytania dotyczą dochodów i leczenia: psychiatrycznego, odwykowego lub neurologicznego. O ile przesłuchiwany przyzna, że był leczony z wyżej wymienionych powodów, to prokurator praktycznie nie ma innej możliwości niż skierowanie na badania psychiatryczne.

Z pozoru taki stan rzeczy może bulwersować i źle się kojarzyć, ale w świetle prawa zawsze działa na korzyść osoby skierowanej na badania. Prokuratura musi ustalić, czy osoba w chwili popełnienia czynu zabronionego miała świadomość, co robi i czy w ogóle jest świadoma swoich czynów. Jest to jedno z podstawowych i obligatoryjnych czynności prokuratorskich, a w przypadku gdy badanie wykaże czasową lub trwałą niezdolność do oceny własnych czynów, sąd musi wziąć tę okoliczność pod uwagę przy wydawaniu wyroku.

Tomasz Lis jest dziennikarzem, co oznacza, że niemal w ciemno można założyć pełną ignorancję prawną, jak również próbę budowania sensacji, tam gdzie jej nie ma. Lis
poinformował w mediach społecznościowych, że został skierowany na obowiązkowe badania psychiatryczne i zaczął opowiadać niestworzone historie o powrocie do ZSRR.

Trudno uwierzyć, że dziennikarz korzystający z profesjonalnej opieki prawnej, nie został poinformowany przez pełnomocnika, jak bardzo jest to powszechna i w zasadzie obligatoryjna procedura. Co więcej Lis sam potwierdził, że był leczony aż czterokrotnie i to w związku z bardzo poważnym zagrożeniem zdrowia i życia, jakim jest udar mózgu, który w wielu przypadku pozostawia trwałe zmiany neurologiczne.

Tomasz Lis zamiast pisać bzdury o ZSRR, powinien podziękować prokuratorowi, który po pierwsze zachował się zgonie z procedurą, po drugie działa na jego korzyść. Jeśli się okaże, że dziennikarz nie jest czasowo lub trwale niezdolny do oceny swoich czynów, to zarzutu reklamowania napojów alkoholowych zostanie zupełnie inaczej potraktowany przez sąd i z mocy prawa Lisowi nie grozi maksymalny wymiar kary.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!