Foto: Marian Paluszkiewicz

W Polsce coraz bardziej popularne jest kremowanie zwłok i w większości przypadków jest to ostatnia wola zmarłych, ale bardzo często wolą żyjących bliskich jest też przechowywanie urny z prochami w pobliżu lub nawet w samym miejscu zamieszkania. Prócz anegdotycznego stawiania urny na kominku, równie modne jest rozsypywanie prochów na cztery świata strony, a najchętniej wybieranymi miejscami są kierunki turystyczne: góry, morze, rzeki i jeziora. Moda na kremację przyszła na dobre dopiero w XXI wieku, tymczasem ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych została opublikowana 31 stycznia 1959 r. i to jest główny powód, który powoduje, że wyobrażenia na temat „romantycznych kremacji” całkowicie rozmijają się z prawem.

Zgodnie z zapisami ustawy, żaden z wyżej wymienionych sposobów pożegnania osoby bliskiej, nie jest dopuszczalny i nie ma najmniejszego znaczenia, jaka była ostatnia wola nieboszczyka. Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim w ustawie w ogóle nie występuje kremacja, co się oczywiście wiąże z tym, że w 1959 roku takie zjawisko w Polsce nie występowało. Konsekwencją tego braku jest to, że w świetle prawa zwłoki poddane kremacji są traktowane tak samo, jak zwłoki chowane w trumnie. Ludzie od zawsze traktowali śmierć jako tabu i stworzyli wokół śmierci wiele rytuałów i bez względu na szerokość geograficzną oraz poziom cywilizacyjny, najpierw grób, później cmentarz powszechnie były uznawane za najbardziej właściwe miejsca pochówku.

O dziwo ustawa, która powstał w komunistycznych czasach w całości bazuje na tradycji i jednoznacznie wskazuje, że ostatnie pożegnanie może się odbyć wyłącznie na cmentarzu. Z kolei to w jakim miejscu może powstać cmentarz regulują odrębne przepisy z kilku działów, między innymi prawo budowlane i nadzór sanitarny. Prócz odpowiedniego miejsca, jakim jest cmentarz, art. 12 ustawy nie pozostawia wielkiego wyboru, co do sposobu złożenia ciała i tutaj przewidziane są: groby ziemne, groby murowane, katakumby, kolumbaria, zatopienie w morzu. Teoretycznie możliwe są odstępstwa poszerzające ustawowy katalog, co jest zapisane w art. 4:

Minister właściwy do spraw budownictwa, planowania i zagospodarowania przestrzennego oraz mieszkalnictwa w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw zdrowia może w drodze rozporządzenia określić wyjątki od zasad ustalonych w niniejszym artykule, oraz ustalić szczegółowy sposób stosowania przepisów niniejszej ustawy do tych wyjątków.

W rzeczywistości takie wyjątki praktycznie nie istnieją, a jeśli mają miejsce to odnoszą się do naprawdę dużych wyjątków, na przykład złożenia ciała na Wawelu albo w krypcie kościoła. Jeśli chodzi o zatopienie w morzu, to ten rodzaj pochówku dotyczy wyłącznie osób zmarłych na statkach i okrętach, które w dodatku pozostają na pełnym morzu. Ustawa zabranie pochówku morskiego, jeśli okręt może w ciągu 24 godzin dotrzeć do portu, wówczas ciało musi być przewiezione na ląd i złożone w grobie na cmentarzu.

Podsumowując! Na wszystkie pytania dotyczące prawnych możliwości w zakresie „romantycznych” form pożegnania się z bliskimi istnieje tylko jedna odpowiedź – nie wolno tego robić. I na tym nie koniec, bo każde naruszenie przepisów ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych jest uznawane za wykroczenie, o czym mówi o czym art.18:

  1. Kto narusza przepisy niniejszej ustawy lub rozporządzeń wydanych na jej podstawie, podlega karze aresztu lub grzywny.
  1. Orzekanie następuje w trybie przepisów o postępowaniu w sprawach o wykroczenia.

Innymi słowy, za rozsypanie prochów zmarłych w niewłaściwym miejscu, postawienie urny na kominku, lub zatopienie w morzu, rzece, jeziorze, grozi nam kara do 5 000 zł i maksymalnie 30 dni aresztu.

Prawo po raz kolejny okazuje się mało romantyczne, jednak w tym przypadku można dostrzec zalety takich regulacji, które nadają powagę ostatnim naszym chwilom na ziemi i pierwszym po śmierci.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!