Foto: Marek Krupecki

Istnieją takie tematy, które na stracie ustawiają debatę publiczną według żelaznego schematu i każda próba racjonalizowania problemu kończy się społecznym linczem na wyłamujących się z ram schematu. Redakcja PatrzyMY.pl, z racji długiego doświadczenia i twardej skóry, nie boi się podobnych wyzwań i postanowiła spojrzeć zupełnie innym okiem, na bardzo często komentowane zjawisko, jakim jest przysłowiowe sprzedawanie pietruszki przez babcie dorabiające do lichej emerytury.

Na wstępie pragniemy zauważyć, że problem ten dałoby się w bardzo prosty sposób rozwiązać, przy pomocy zwykłego rozporządzenia, a w najgorszym razie zmiany ustawowej. Wystarczy osobom na emeryturze pozwolić dorabiać, pod warunkiem, że same zajmują się drobną sprzedażą, w ramach handlu ulicznego (targowiska, itp.), co wykluczyłoby kombinowanie z rejestracją firmy na babcię. Państwo na tym nic nie traci, więksi sprzedawcy również niespecjalnie ucierpią, babcie dorobią i kupią coś u innych, słowem biznes się kręci.

Takich przepisów w Polsce niestety nie ma, dlatego każdy donos od „życzliwych” albo poirytowanych przedsiębiorców podlegających pełnemu opodatkowaniu, jest sprawdzany przez odpowiednie organa, do których trudno mieć pretensje, bo takie są ich ustawowe obowiązki. Tak też się stało w Toruniu, na targowisku miejskim, gdzie właściciel targowiska i jednocześnie radny PiS Karol Wojtasik, miał nasłać na 80-letnią kobietę sprzedającą skarpety „własnej roboty” nie tylko Straż Miejską, ale i Inspekcję Celno-Skarbową.

Sprawą natychmiast zainteresowała się „Gazeta Wyborcza” i chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć z jakiego powodu to uczyniła, dla ułatwienia dodamy, że na pewno nie chodziło o los 80-letniej pani Barbary handlującej skarpetkami. Do artykułu odniósł się zaatakowany rady PiS. Karol Wojtasik wydał oświadczenie, w którym tłumaczył, że powodem wezwania Straży Miejskiej nie było podejrzenie handlowania bez pozwoleń, ale wybór bardzo atrakcyjnego miejsca sprzedaży, w bramie wjazdowej na targowisko. „Dzikie stoisko” w ocenia właściciela, ale też innych użytkowników targowiska, miało utrudniać swobodne poruszanie się klientów i samochodów dostawczych.

Wezwałem Straż Miejską ponieważ pani Barbara stała ze swoim stoliczkiem w FURTCE, A NASTĘPNIE W BRAMIE WJAZDOWEJ/WYJAZDOWEJ! i nie chciała z niej się przesunąć uniemożliwiając bezpieczny ruch pieszym oraz wyjazd samochodom dostawczym z targowiska. Funkcjonariuszka Straży Miejskiej, funkcjonariusze Kontroli Celno – Skarbowej, ja, moja współpracownica wykazywaliśmy się wielką cierpliwością i przez 1,5 godziny tłumaczyliśmy oraz prosiliśmy panią Barbarę, aby się przesunęła. (…) Po piąte, naprzeciwko stali inni kupcy handlujący zgodnie z przepisami, mający stosowne zezwolenia od MZD i oczekujący zrobienia porządku z nielegalnie handlującymi – napisał na swoim profilu społecznościowym radny PiS.

W pojedynku tak zwanego zwykłego obywatela, z nienawidzonymi politykami, ci drudzy nigdy nie mają szans, ale warto się zastanowić, czy na pewno zawsze jest tak, że przysłowiowa babcia handlująca pietruszką jest ofiarą, a nie na przykład cwaniarą. Nawet jeśli uznać, że wersja radnego jest nieprawdziwa, to z całą pewnością takie sytuacje mają miejsce na wielu targowiskach w Polsce.

Czy innym jest ustawienie nie do końca legalnego stoiska w miejscu, które nikomu nie przeszkadza, a czym innym cwaniackie i wręcz prowokacyjne zajmowanie najbardziej atrakcyjnej „miejscówki”, za którą w dodatku nie płaci się ani grosza placowego i podatków. Pozostali sprzedający, bardzo często również w sile wieku, którzy płacą za miejsce, podgalają wszystkim kontrolom i podatkom, mają pełne prawo takie „biedne staruszki” traktować jako nieuczciwą konkurencję. Nieprzekraczalną granicą empatii i wsparcia dla słabszych powinna być uczciwość, która wyklucza wyrządzanie krzywdy pozostałym ludziom, ciężko pracującym na kawałek chleba.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!