Foto: PAP/EPA/Sebastiao Moreira

Wczoraj, 30 października 2022 roku w Brazylii odbyła się druga i ostatnia tura wyborów prezydenckich. Sondaże i pierwsze wyniki wyborcze początkowo wskazały na zwycięstwo urzędującego prezydenta Jaira Bolsonaro, ale ostatecznie wygrał Luiz Inácio Lula da Silva ze skrajnie lewicowej Partii Pracy. Nie będzie to nowy prezydent Brazylii, bo już dwukrotnie taką funkcję pełnił, natomiast okoliczności utraty i powrotu do władzy Luli muszą budzić wiele kontrowersji i przypominają realia polityczne znane zarówno w Polsce, jak i w tak zwanych republikach bananowych.

Zacznijmy jednak od tego kim jest „nowy stary” prezydent Brazylii. Luiz Inácio Lula da Silva urodził się w 1945 roku jako ostatni z siedmiorga dzieci w wielodzietnej rodzinie rolniczej zamieszkałej w Pernambuco. Nie miał łatwego dzieciństwa, po tym jak rodzinę porzucił ojciec, młody Luiz musiał podjąć pracę już w wieku 11 lat, aby rodzina mogła przetrwać. Pochodzenie społeczne i doświadczenia z dzieciństwa szybko przełożyły się na preferencje polityczne. Lula od wczesnej młodości stał się aktywistą lewicowych związków zawodowych i w roku 1972 po raz pierwszy został przywódcą ruchu związkowego, jak również pierwszy raz, za organizowanie strajków i protestów, trafił do więzienia. Pomimo więziennych doświadczeń nie rezygnuje z działalności politycznej, ale pnie się po drabinie związkowej i w 1980 jako przywódca związku zawodowego metalowców staje na czele strajku generalnego. Za tę działalność otrzymał trzy lata więzienia, jednak sąd apelacyjny wyrok mu uchylił.

W 1982 roku Luiz Inácio Lula da Silva przeskakuje z aktywności związkowej do prawdziwej polityki na poziomie partyjnym, buduje lewicowe skrzydło Partii Pracujących, przybierając przydomek „Lula”, który ostatecznie stał się jego oficjalnym nazwiskiem. Jako polityk nieustannie prowadzi walkę z juntą, rządzącą w Brazylii od 1964 roku. Walka jest długa, ale skuteczna, po upadku junty, co nastąpiło w 1985 roku, zaledwie rok później Lula dostaje się do parlamentu, a od 1989 roku cztery razy z rządu startuje w wyborach prezydenckich z ramienia Partii Pracujących. Prezydentem po raz pierwszy zostaje 27 października 2002 roku, z dużą przewagą 61% głosów pokonuje José Serrę z Brazylijskiej Partii Socjaldemokratycznej. 29 października 2006 roku, w przyśpieszonych wyborach uzyskuje 60% głosów i zostaje na drugą kadencję, aż do 1 stycznia 2011 roku.

Po okresie politycznych triumfów, w 2014 roku, nad Lulą zaczynają się zbierać czarne chmury, w ty, czasie brazylijska prokuratura wszczęła jedno z największych śledztw korupcyjnych w dziejach Brazylii i od początku krążą plotki, że wśród dziesiątek podejrzanych urzędników i biznesmenów, znajdzie się też Lula. W 2016 roku Lula usłyszał oficjalne zarzuty, a 12 lipca 2017 roku został skazany za przyjęcie łapówek na łączną kwotę 1 200 000 dolarów. Tym samym Lula dołączył do ponad 80 innych skazanych osób i miał przebywać w więzieniu przez 9,5 roku. Wyrok w żadnym stopniu nie zaszkodził popularności polityka, w 2018 roku, tuż przed kolejnymi wyborami, Lula był zdecydowanym liderem sondaży, ale w wyborach nie wystartował.

24 stycznia 2018 roku sąd apelacyjny nie tylko podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji, ale zakazał Luli startu w wyborach i podniósł karę do 12 lat i 1 miesiąca pozbawienia wolności. Parę miesięcy później, dokładnie 8 kwietnia 2018 roku, Lula trafił do więzienia w Kurytybie. W 2019 roku Sąd Najwyższy Brazylii orzekł, że przepisy kodeksu karnego pozwalające osadzić skazanego przed wyczerpaniem wszystkich możliwości odwoławczych są niezgodne z Konstytucją. Na mocy tego orzeczenia 8 listopada 2019 roku da Silva opuścił więzienie. Dwa lata później, 8 marca 2021 roku sędzia Sądu Najwyższego Edson Fachin unieważnił wyroki Luli, w kwietniu 2021 roku orzeczenie sędziego potwierdziła większość Sądu Najwyższego Brazylii. Zaraz po tym Lula oświadczył, że będzie startował w wyborach powszechnych, które 30 października 2022 roku wygrał.

Luiz Inácio Lula da Silva za swój udział w aferze korupcyjnej nigdy nie przeprosił i w żaden sposób grzechów nie odpokutował. Cały swój kapitał polityczny i popularność, zawdzięcza reform społecznym o charakterze socjalnym, na pograniczu realnego socjalizmu i przynajmniej w teorii walce z wycinką puszczy amazońskiej.

Nie wiemy na ile ta historia jest pocieszająca dla Polaków, ale widać wyraźnie, że inne kraje też mają swoich „Bolków” i „najwyższą kastę”, która ich uwalnia w odpowiednim momencie i co gorsza, to w żaden sposób nie przeszkadza większości społeczeństwa.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!