Foto: Portal X / Maciej Górecki

W polskiej przestrzeni i debacie publicznej od lat, a właściwie od zawsze, panuje wyraźna dysproporcja w traktowaniu zachowań i wypowiedzi osób zarówno ze świecznika, jak i zwykłych obywateli. Zwykła obywatelka „Babcia Kasia”, czyli Katarzyna Augustyniak, która wielokrotnie zachowywała się w sposób agresywny i wulgarny, regularnie była uniewinniana przez media i co gorsza sądy. Niezwykły obywatel Jarosław Kaczyński prawdopodobnie stanie przed sądem za wiecową wypowiedź o problemie alkoholowym wśród kobiet i choć były to mało fortunne słowa, to na centymetr nie zbliżyły do „wyczynów” obywatelki Augustyniak.

Odmienność traktowania osób, czynów i słów ma wyłącznie jedną podstawę i jest nią ideologia. Najszerzej rzecz ujmując przedstawiciele poglądów liberalno-lewicowych mają praktycznie nieograniczony immunitet i niczym artystom „wolno im więcej”. Z kolei poglądy prawicowe, czy konserwatywne wraz z ich właścicielami poddawane są surowej, a bardzo często absurdalnym ocenom. Jeden z wielu dowodów potwierdzających tę tezę, która de facto jest rzeczywistością, to kazus Oskara Szafarowicza, studenta prawa i członka młodzieżówki PiS.

Jego wypowiedzi nigdy nie zawierały wulgaryzmów i wyzwisk, czego nie można powiedzieć o lewicowo-liberalnej Darii Brzezickiej, politycznej oponentce Szafarowicza. Jednak to nie Brzezicka, ale Szafarowicz broni się przed zarzutami i zgłoszeniami do rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Warszawskiego i co więcej zawiadomienia wysyła Brzezicka, budująca w tak osobliwy sposób swoją karierę polityczną. Oskar Szafarowicz został nieprawomocnie ukarany za komentarze dotyczące sprawy posłanki Małgorzaty Filiks, również słynącej z wyjątkowo ordynarnego „stylu” funkcjonowania w przestrzeni publicznej. O karze triumfalnie poinformowała donosicielka Daria Brzezicka.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź można znaleźć w poniższej szokującej informacji, którą opublikował Oscar Szafarowicz.

Szafarowicz przywołał zaledwie skromny fragment bogatej twórczości wyjątkowo prymitywnego, ale ciągle czynnego wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego prof. Macieja Góreckiego. Ba! Maciej Górecki zasiada w składzie Komisji Dyscyplinarnej i teraz dumnie ogłosił, że będzie kandydował na stanowisko rektora.

W każdym innym „prawicowym” przypadku media nie zostawiłyby suchej nitki na kandydacie uprawiającym „mowę nienawiści” i przekraczającym powszechnie obowiązujące normy społeczne. Z pewnością Uniwersytet Warszawski zablokowałby możliwość kandydowania Góreckiemu, gdyby był kandydatem prawicowym, ale Górecki wykazujący cechy socjopatyczne jest przedstawicielem nurtu liberalno-lewicowego i dlatego będzie jednym z faworytów konkursu.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!