Foto: Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta

Marcin Matczak to człowiek wielu talentów, jest profesorem prawa, radcą prawnym farmaceutów, amatorem konstytucjonalistą, publicystą i w końcu „Tatą Maty”. Przy takim pakiecie możliwości, tytuł wieszcza należy się Marcinowi Matczakowi z urzędu i pasji. Tym bardziej zasługuje na wyróżnienie, że nie pierwszy raz ten wybitny człowiek kiwa palcem w stronę własnego obozu politycznego i chociaż ciężko stwierdzić ile w tym jest autentyzmu, a ile kreacji, to wyrazów troski nie brakuje. Tak, czy inaczej Marcin Matczak uprzedza, że jak tak dalej pójdzie to PiS wróci do władzy.

W zasadzie prawdziwy demokrata nie powinien się tej naturalnej zmiany lękać, ale aż tak symetryczny to pan Matczak nie jest i w tym przypadku zajmuje twarde stanowisko, które mówi, że PiS to totalitaryzm. Stąd też pojawiły się życzliwe, choć bolesne, uwagi profesora i publicysty sformułowane w kasandrycznym tonie:

W Fundacji Batorego przygotowaliśmy 250-stronicowe opracowanie, jak legalnie posprzątać bałagan po Kaczyńskim i Ziobrze. Napisaliśmy dwie ustawy o TK, skonsultowaliśmy je z klubami opozycyjnymi, uzyskaliśmy ich poparcie. A teraz wysłuchujemy wyzwisk od Silnych Razem, którzy wiedzą lepiej, bo w znaku ośmiu gwiazd odnaleźli krynicę politycznej mądrości. (…) PiS szybko wróci, bo niewiele się nauczyliśmy.

My, czyli kto? Takie nasuwa się pytanie, ale o jednoznaczną odpowiedź będzie trudno. W domyśle „my”, to chyba wszyscy Polacy, przynajmniej tak by wypadało napisać symetryście. Czy jednak rzeczywiście Marcin Matczak troszczy się o ogół? Można mieć co do tego spore wątpliwości. Z powyższego fragmentu i z całego tekstu przebija się jednak gorycz autokrytycyzmu, coś na obraz i podobieństwo niegdysiejszych dziejów: „Towarzyszki i towarzysze, linia jest słuszna, ale zachodzi konieczność trwałego zerwania z okresem błędów i wypaczeń”.

Wydaje się też, że nie powinno być większych problemów ze zidentyfikowaniem winnych niepożądanych zjawisk i tu pojawia się szyld „Silni razem”. Charakterystyczne jest to, że ta grupa wzbudza skrajne reakcje nie tylko po stronie PiS, co jest zrozumiałe, ale i po stronie „demokratycznej opozycji” i Matczak to już, któryś z kolei wpływowy „Europejczyk” nazywający całe zło po imieniu. Wcześniej uczynili to między innymi Grzegorz Sroczyński i Marcin Meller, za co zapłacili olbrzymią cenę.

Co do samej diagnozy, to Marcin Matczak nie jest ani oryginalny, ani też nie pozostawił wiele miejsca do polemiki. Tak jak PiS stracił władzę przez swoich „Silnych razem”, którzy nazywają się „Prawi”, tak Donald Tusk hodując fanatyków i co więcej angażując się bezpośrednio, razem ze swoimi partyjnymi towarzyszami, w działalność „Silnych razem”, doprowadzi do upadku. Jedyną kwestią otwartą pozostaje czas, Marcin Matczak użył czasu przyszłego przyśpieszonego i w jego ocenie przejęcie władzy nastąpi szybko. Jest w tym proroctwie zachowana logika, ale wieszcz pominął realia polskiej sceny politycznej.

W ponad trzydziestoletniej historii parlamentaryzmu III RP tylko dwa razy zdarzyło się tak, że Sejm nie przetrwał pełnej czteroletniej kadencji. Skrócona została I kadencja Sejmu, co wynikało ze zmian ustrojowych i skrócono też V kadencję Sejmu, po tym jaka rozpadła się koalicja rządząca PiS-LPR-SO. Niewiele zatem wskazuje, że obecna kadencja będzie trzecią skróconą, ale być może dla Marcina Matczaka cztery lata też się w mieści w kategorii „szybko”, no i jest w tym trochę racji, bo czas jak zwykle ucieka błyskawicznie.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!