Foto: MAXIM SHIPENKOV PAP/EPA

Polskie portale internetowe opierają się na wielu dziwnych praktykach, na przykład przedrukowują komunikaty zachodnich agencji prasowych, które analizują rosyjskie media. Zjawisko to wynika zapewne z tak zwanej łatwizny, po prostu łatwiej wstawić do artykułu cudzą pracę z podaniem źródła, niż popracować samemu. Redakcja PatrzyMY.pl jest mężczyzną pracującym i żadnej pracy się nie boi, dlatego postanowiła bez pośredników sprawdzić, co piszą rosyjskie media o mobilizacji zapowiedzianej przez Władimira Putina. W tym celu odwiedziliśmy jeden z większych portali rosyjskich rin.ru i bardzo szybko dotarliśmy do artykułu: „Wiaczesław Wołodin odpowiedział na najważniejsze pytania dotyczące częściowej mobilizacji”.

W pierwszym akapicie znajdziemy stały przekaz propagandy rosyjskiej, który nie zmienia się od lat, wrogowie Rosji, wcześniej ZSRR zawsze są nazistami:

Jak zauważył szef Dumy Państwowej, dziś z rosyjskim personelem wojskowym i oficerami walczą nie tylko nazistowskie twory wyposażone w broń, ale także siły NATO: na Ukrainie działają instruktorzy NATO i wynajęci żołnierze, używany jest sprzęt NATO, broń i amunicja.

Dalej przewodniczący Dumy dokonuje porównania sytuacji na Ukrainie do największej radzieckiej i rosyjskiej świętości, czyli Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, po polsku II Wojny Światowej:

Linia kontaktu ma ponad 1 tys. km. Dla zrozumienia: podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej działały cztery fronty, aby wyzwolić terytoria ukraińskie od nazistów. Jasne jest, że musimy zwiększyć liczebność naszej siły militarnej.

W kolejnej części wypowiedzi Rosjanie dowiadują się kogo konkretnie będzie dotyczyć mobilizacja:

Powołanych zostanie 300 tysięcy żołnierzy rezerwy. Nie wpłynie to na 99% zasobów mobilizacyjnych: tych, którzy nie służyli, którzy nie mają doświadczenia wojskowego, studiują na uniwersytetach itp.

Bardzo znamienne jest to w jaki sposób politycy i cała propaganda rosyjska określa zmobilizowanych. Nie są oni uważani za żołnierzy rosyjskich, tylko za bojowników i ochotników „niezależnych republik” ługańskiej i donieckiej, ale nadano im taki sam status prawny, jak żołnierzom rosyjskim:

Status prawny ochotników i bojowników ŁRL i DNR będzie taki sam jak żołnierzy Federacji Rosyjskiej.

Prócz powyższego wyróżnienia Rosja dla „bojowników” przygotowała dodatkowe narzędzia mobilizacyjne, nobilitujące i nagradzające:

Będziemy też podejmować decyzje priorytetowo o  wakacjach kredytowych i zachowaniu gwarancji pracy dla zmobilizowanych Rezydentów. Te kwestie są pod kontrolą. Nikt nikogo nie opuści.

A co z mobilizacją deputowanych? W tym przypadku też wszystko jest bardzo rosyjskie, jednak brzmi jakby znajomo. Wiaczesław Wołodin oświadczył, że deputowani, którzy spełniają wymogi częściowej mobilizacji, mogą być zobowiązani do pomocy poprzez udział w specjalnych operacjach bojowych. Jakie są te specjalne operacje już się nie dowiadujemy, ale jakąś podpowiedź znajdujemy w tej części wypowiedzi:

Deputowani nie mają broni. Adam Delimchanow jest w Donbasie od początku istnienia SVO, prowadząc ochotników Republiki Czeczeńskiej, Dmitrija Sablina, Wiktora Wodołackiego, Achmeda Dogajewa i innych.

Na koniec Wiaczesław Wołodin zapewnił, że wszystko będzie dobrze, a ludziom będzie się żyło dostatnio:

Obecnie są wyzwania. Ale razem bez wątpienia je pokonamy. Zapewnimy bezpieczeństwo naszym Mieszkańcom i suwerenność kraju. 

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!