Foto: Guneev / Sputnik / East News

Dziś, 27 września 2022 roku, odbyło się uroczyste otwarcie jednej z najdłużej realizowanych w Polsce inwestycji.  Balitic Pipe, to nic innego jak jedna wielka rura gazowa łącząca Norwegię, Danię i Polskę. Przepustowość rury szacuje się na 10 miliardów m³ rocznie. A dlaczego jest to jedna z najdłużej realizowanych inwestycji? Sam pomysł na dostawę gazu ze Skandynawii pojawił się w Polsce już w 1991 roku. Dziesięć lat później zaczął się wstępnie materializować, za sprawą Piotra Naimskiego i Piotra Woźniaka, którzy w 2001 roku doradzali premierowi Buzkowi i przedstawili wstępny plan dostarczenia gazu z Norwegii i Danii do Polski.

Umowa zakładała, że pierwsze dostawy miały dotrzeć do Polski w 2004 roku z Danii i za cztery lata, w 2008 roku, z Norwegii. Tak się nie stało, bo w 2001 roku władzę w Polsce przejęła koalicja SLD-PSL. Na czele rządu stanął Leszek Miller, który zerwał umowę i postawił na dostawy z Rosji, z gdzie miał bardzo dobre i wieloletnie kontakty. W 2005 roku Do pomysłu wrócił rząd PiS-SO-LPR oraz prezydent Lech Kaczyński, ale scenariusz znów się prawie powtórzył, gdy w 2008 roku władzę przejęła koalicja PO-PSL. Tym razem projektu wprawdzie nie zawieszono, za to jego realizacja tak się rozciągnęła w czasie, że dopiero powrót PiS do władzy zakończył się finalizacją Baltick Pipe, co i tak trwało prawie siedem lat (2015-2022).

Jeszcze przed dzisiejszym otwarciem „polskiej rury” nastąpiły dwa nadzwyczajne wydarzenia związane z bardziej znanymi i dużo większymi rurami. Wczoraj Dania i Szwecja poinformowały, że w okolicach wyspy Bornholm doszło do uszkodzenia Nord Stream 2, dziś po południu Szwedzi donieśli, że na Bałtyku uszkodzeniu uległ też Nord Stream 1. Informacje te zaczęły obiegać cały świat i wszyscy zaczęli się zastanawiać, co lub kto za tym „zbiegiem okoliczności stoi”. Najmniej wątpliwości mają Szwedzi i Duńczycy, którzy wydali jednoznaczne komunikaty:

Nie ma wątpliwości, że to eksplozje – powiedział  Björn Lund, sejsmolog ze szwedzkiej Narodowej Sieci Sejsmicznej SNSN.

To po prostu zbyt dziwne, aby powstały trzy wycieki jednego dnia na dwóch różnych rurociągach. Może wydawać się oczywiste, że to jakiś rodzaj sabotażu – ocenił Anders Puck Nielsen, ekspert z Norweskiej Akademii Obrony.

W Polsce pojawiały się dwa kierunki uzupełniające diagnozy duńskie i szwedzkie. Pierwszy mówi o tym, że sabotażu dokonali sami Rosjanie, drugi kierunek zmierza w stronę amerykańską. Obojętnie kto za tym wszystkim stoi jedno jest pewne – gaz nie popłynie do Niemiec. Czy Polska powinna się cieszyć z cudzego nieszczęścia? Jeśli już to tylko z jednego i na chwilę, bo rzeczywiście powodów do rozpaczy nie ma, gdy polityczna inwestycja niemiecko-rosyjska uderzająca w nasze interesy zabulgotała na dnie Bałtyku.

Niestety dalej jest znacznie gorzej, skoro można było bez większego wysiłku i śladów wysadzić dużo większe rury rosyjskie, to wysadzenie „rury polskiej” nie stanowi najmniejszego problemu. Druga zła informacja jest taka, że Polska gospodarka jest bardzo mocno powiązana z gospodarką niemiecką i to w obie strony. Wysyłamy do Niemiec blisko 30% całej produkcji przeznaczonej na eksport, z kolei w Polsce mamy całą sieć rozmaitych niemieckich montowni, firm i sklepów dających pracę milionom Polaków. Słowem dwóch dużych, nawet trzech dużych się bije, a my płacimy rachunki za wyrządzone szkody.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!