Foto: Mariusz Grzelak

Jak to szło? Zaufaj nauce! Zatem czytajmy z uwagą co mówią naukowcy i to nie z byle jakiej instytucji naukowej, jaką jest brytyjski Uniwersytet w Leeds. Od samochodach elektrycznych producenci i związani z ruchami zielonych ideolodzy, mówią wyłącznie w samych superlatywach. Maj być to pojazdy bardziej oszczędne, „nieemisyjne” i w ogóle ratujące planetę. We wszystkich tych reklamowych ulotkach konsekwentnie pomija się to, że produkcja i utylizacja wielokrotnie powiększonych akumulatorów, to szereg toksycznych wyzwań.

Mało też jest tych najbardziej oczywistych informacji, na przykład takich, że prąd w gniazdku, podobnie jak gotówka w bankomacie, nie bierze się znikąd. Ładowanie samochodu wymaga pracy elektrowni i to na najwyższych obrotach. Takich i podobnych konsekwentnie przemilczanych wad samochodów elektrycznych jest wiele, ale zupełnie nową odkryli wspomniani naukowcy z Uniwersytetu w Leeds. Wyniki przeprowadzonych przez nich badań wskazują, że samochody elektryczne niszczą drogi znacznie szybciej i mocniej niż tradycyjne pojazdy.

O ile ktoś zapoznał się wagą samochodów elektrycznych i porównał ją z wagą samochodów spalinowych, a dodatkowo uważał w szkole na lekcjach fizyki, to i bez badań mógł wiedzieć, jak się zachowa nawierzchnia dróg. Masa „elektryków” z uwagi na ciężar akumulatorów, często jest o kilkaset kilogramów większa niż pojazdów napędzanych benzyną, natomiast nieco lepiej te porównania wypadają w przypadku diesli. Brytyjski dziennik “The Telegraph” opublikował badania Uniwersytetu w Leeds, które wskazują że samochód elektryczny zużywa drogi 2,24 razy bardziej niż samochód benzynowy i 1,95 razy bardziej niż samochody z silnikiem diesla. Naukowcy udowodnili również, że największymi niszczycielami dróg są ciężkie SUV-y elektryczne i tutaj mamy do czynienia ze współczynnikiem 2,32.

W trakcie badania wykorzystano i porównano 15 najbardziej popularnych „elektryków” z odpowiadającymi ich gabarytom samochodami spalinowymi. Średnia różnica mas pomiędzy tymi pojazdami wyniosła 312 kg. Oczywiście benzynowe auta są lżejsze od diesli, ale i tak diesle nie są tak ciężkie, jak „elektryki”. Zwiększona waga samochodów elektrycznych to przede wszystkim „zasługa” akumulatorów, które mogą ważyć nawet do pół tony, czyli 500 kg.

Sama masa pojazdu nie stanowi jeszcze tak wielkiego problemu, jak nacisk osi i w przypadku aut elektrycznych problem polega dokładnie na tym, że podobne gabaryty pojazdów spalinowych mają zdecydowanie mniejszy nacisk osi. Było to główne kryterium oceny w przeprowadzonym badaniu, a eksperci stwierdzili, że w przypadku podwojenia nacisku na oś poziom zniszczenia nawierzchni drogowej może zwiększyć się aż 16-krotnie.

Wyniki badań zbiegły się z innymi doniesieniami medialnymi, w których brytyjska opinia publiczna jest informowana, że masowo pojawiające się dziury na drogach wiążą się kosztami napraw na poziomie 12 mld funtów. I na tym nie koniec, bo jeszcze większe szkody „elektryki” mają powodować na parkingach, których konstrukcje z reguły są dużo mniej wytrzymałe niż drogi.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!