Foto: Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl

Starych drzew się nie przesadza! W tej ludowej mądrości zawiera się prawda życiowa, która mówi o człowieku przywiązanym do swojego miejsca. Szerzej można to interpretować jako cały pakiet przyzwyczajeń i zachowań. Prezes Jarosław Kaczyński ma 74 lata i z całą pewnością nie da się przesadzić, ani nawet wysadzić ze stołka prezesa PiS, jego przyzwyczajenia i zachowania również są powszechnie znane. Dlatego należało się spodziewać, że Kaczyński weźmie na siebie odpowiedzialność za sukces wyborczy, jednak konsekwencji z tego tytułu nie wyciągnął żadnych. A co z wnioskami?

Na te oczekiwaliśmy dość długo i prawdę mówiąc oficjalnego stanowiska nadal nie ma, natomiast wypowiedzi Jarosław Kaczyńskiego nie dają żadnego pola do dyplomatycznych manewrów. Wnioski są takie, że PiS będzie robił dokładnie to samo, tylko jeszcze bardziej. Widać to dobitnie chociażby w przemówieniu prezesa Kaczyńskiego w czasie miesięcznicy smoleńskiej:

Jest już przygotowany konkretny plan, którego wprowadzenie w życie przez Unię Europejską prowadziłoby nie tylko do pozbawienia nas niepodległości, nie tylko pozbawienia nas suwerenności. Wręcz do anihilacji polskiego społeczeństwa. 

Pomijając fakt, że same miesięcznice od lat irytują Polaków, a w ostatnim czasie nawet wyborcy PiS uważają, że te misteria przybierają groteskową formę, trzeba też przypomnieć, że w tych wyborach po raz pierwszy głos młodych wyborców rzeczywiście zdecydował o wynikach. Na PiS głosowało najmniej młodych ludzi, zaledwie 14,9%, podczas gdy w poprzednich wyborach PiS w tej kategorii wiekowej wygrał. Co młodzi ludzie rozumieją ze słów Jarosława Kaczyńskiego i jak odczytują kontekst sytuacyjny? Dość powiedzieć, że w 2015 roku PiS całkowicie usunął z kampanii temat Smoleńska, jako obciążający, lekko licząc ponad 70 proc. Polaków w Unii Europejskiej widzi niemal same zalety i znów młodzi w tych badaniach brylują.

O w stawaniu z kolan słyszeliśmy około tysiąca razy i tyle samo razy PiS zapewniało, że jest jedyną gwarancją suwerenności Polski. Takie opowieści można było snuć w ławach opozycyjnych, po 8 latach władzy, która i w tym obszarze zaliczyła znaczne porażki, nic się tu nie klei. Prezes Jarosław Kaczyński zdaje się tego nie zauważać albo kompletnie się tym nie przejmuje i 11 listopada ponownie przemówił w tym samym tonie. Nadal słyszymy niekończącą się opowieść o wrogach wewnętrznych i zewnętrznych, których może pokonać tylko jeden szlachetny rycerz o dumnym przydomku Prawo i Sprawiedliwość:

To jest praktyczne doprowadzenie do tego, że państwo takie jakie Polska może zmienić się w teren zamieszkały przez Polaków, ale rządzony z zewnątrz. (…) Po tym traktacie, jeżeli on wejdzie, Polska nie będzie już w żadnym wypadku krajem niepodległym, suwerennym i w ogóle nie będzie państwem.

Paradoks tej formuły wypowiedzi polega na tym, że jest w niej sporo racji, jeśli nie sama racja, ale przekazana w sposób całkowicie niestrawny dla większości Polaków. Podobna treść i forma mogą działać wyłącznie na konsolidację żelaznego elektoratu, jednak to jest recepta na utrzymanie się w szeregach opozycji, nie na przejęcie władzy. W pewnym momencie trzeba powiedzieć sobie dość i ze starego drzewa uczynić żywy pomnik przyrody, otaczając go należytym szacunkiem.

O ile w PiS nie nastąpi zmiana sposobu opowiadania o polskich sprawach, to nikt nie będzie tych starych baśni słuchał. Wydaje się, że najprostszym sposobem na zmianę narracji jest zmiana narratora, który jest nieakceptowany przez więcej niż połowę wyborców. Taka myśl pewnie się w szeregach partii pojawiła, ale jak na razie nikt nie ma odwagi głośno powiedzieć, że stara strategia i ten sam strateg są gwarancją nowych porażek.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!