Od kilu dni, a właściwie od samego początku rozmów koalicyjnych z udziałem partii „demokratycznej opozycji”, do mediów przeciekały głośne zakulisowe negocjacje. Najpopularniejsza jest walka o fotel Marszałka Sejmu i wszystko wskazuje na to, że wygra ją płaczący nad konstytucją Szymon Hołownia z „Trzeciej Drogi”, czy dokładniej z klubu Polska 2050. Oznacza to, że ze stanowiskiem pożegnają się zanim się z nim przywitali dwaj znani politycy.
Pierwszy to Włodzimierz Czarzasty z Lewicy, który nie miał większych szans na taki awans, przy tak słabym wyniku wyborczym Lewicy. Drugim jest Borys Budka i jemu to stanowisko miał obiecać sam Donald Tusk, ale wiadomo jak to z obietnicami Donalda Tuska bywa. W Senacie dla odmiany ciągle mamy wakat, na tym zaszczytnym siedzisku, jakim jest fotel Marszałka. Półoficjalnie się mówi, że „trzeciej osoby w państwie”, czyli marszałka Tomasza Grodzkiego, wszyscy mają dość, łącznie z kolegami i koleżankami partyjnymi. Grodzki tak łatwo się nie poddaje, ale niemal na pewno nie utrzyma stanowiska na drugą kadencję, za to jedną z faworytek jest Magdalena Biejat z partii Razem. Senatorka Biejat chce zostać marszałkinią, jednak i ona boryka się z pewnymi problemami i to w ramach własnej formacji. Poza partią Razem reszta lewicy niechętnie patrzy na tę kandydaturę, co na pewno nie wzmacnia senatorki Biejat.
Bitwy o fotele Marszałków, chociaż mają swoją temperaturę i zwroty akcji, nie są tak fascynujące, jak najbardziej oblegane Ministerstwo Edukacji. W tym przypadku kandydatów jest więcej niż koalicjantów, bo po tekę ministerialną zgłaszają się: Katarzyna Lubnauer, Kinga Gajewska, Barbara Nowacka i Maciej Józefaciuk, wszyscy z Koalicji Obywatelskiej oraz Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. Skąd taka popularność i atrakcyjność resortu? Prawdopodobnie chodzi o to, że na tym stanowisku bardzo łatwo można się wypromować poprzez rozpętanie ideologicznej wojny, w ramach odpolityczniania szkoły. Każdy nowy minister edukacji miał nowy pomysł na edukację i chyba żadna inna reforma nie trwa tak długu, jak nieustająca reforma edukacji. Minister będzie też miał niezły start, bo prawdopodobnie obietnica związana z 30% podwyżką dla nauczycieli zostania spełniona.
Zupełnie inaczej sprawy się maja w innym ministerstwie, do którego praktycznie nie ma żadnych chętnych. O jaki resort chodzi? Nie ma tu wielkiego zaskoczenia, to oczywiście Ministerstwo Zdrowia, czyli ten obszar polityki, na którym wyłożył się każdy minister III RP, nie wyłączając śp. Zbigniewa Religi. Dziennikarze zaprzyjaźnionych z „demokratyczną opozycją” mediów, powołując się na zakulisowe rozmowy, twierdzą, że tylko partia Razem przymierza się do przejęcia resortu zdrowia, ale czyni to bardzo ostrożnie.
Przypomnijmy, że partia Razem wyrosła między innymi na strajkach rezydentów, inaczej mówiąc studentów medycyny, którzy dopiero uczą się zawodu, a już by chcieli jeździć Mercedesami i Lexusami za 500 000 zł, jak ich starsi koledzy. Jednym z bardziej popularnych rezydentów był Bartosz Fiałek, ambitny reumatolog swego czasu chciał wyjechać do Norwegii, ale został w Polsce i być może po to, żeby objąć tekę ministra zdrowia.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!
Jprdl, czyli znowu się potwierdzi, ze bycie sprzedajną świnią, świni się opłaci.
Trochę martwię się o niego, on może „pęc” z tego nadęcia.