Foto: Dmytro Smolyenko / Ukrinform

We współczesnym świecie opartym na zasadach „liberalnej demokracji” nie takie cuda już widzieliśmy, ale ta osobliwość wymaga szerszego komentarza. Odkąd wynaleziono konkurencję praktycznie nie występuje takie zjawisko jak dbanie o cudzy interes, kosztem własnego interesu. Jeśli podobne zachowania się zdarzają, to niemal zawsze wiążą się z nieuczciwą konkurencją lub nawet przestępstwem, które nazywa się niegospodarnością. Wydaje się, że oświadczenie jednej z węgierskich organizacji rolniczych balansuje na tej granicy albo w bardzo specyficzny sposób rozumie węgierski interes narodowy.

Zakazując przywozu z Ukrainy, tracimy źródło surowców, które jest najbliższe, a zatem najbardziej dostępne pod względem ekonomicznym. Poprzez wykluczenie ukraińskich towarów dojdzie do zakłóceń na rynku, a ofiarami będą ostatecznie węgierscy konsumenci. Środek ten spowoduje poważne trudności dla producentów pasz i przetwórców przemysłowych na Węgrzech, co będzie miało również wpływ na hodowców i konsumentów – fragment oświadczenia, jakie wydało Węgierskie Stowarzyszenie Producentów Zbóż (Magyar Gabonaszovetseg).

W dalszej części oświadczenia padają konkretne liczby i obawy z nimi związane. Zdaniem stowarzyszenia, aby zaspokoić potrzeby węgierskiego rynku potrzeba około 1,9 mln ton importowanej kukurydzy, ponieważ rodzime rolnictwo nie jest w stanie wyprodukować koniecznej ilości. Z danych węgierskiego ministerstwa rolnictwa wynika, że od października do połowy kwietnia na Węgry dotarło 1,2 mln tony kukurydzy, co oznacza, że brakuje 700 tys. ton. Stowarzyszenie Magyar Gabonaszovetseg uważa, że wprowadzany zakaz podniesie koszty importu i tym samym cenę kukurydzy, którą trzeba będzie sprowadzić z bardziej oddalonych od Węgier krajów niż Ukraina.

Zupełnie inne zdanie mają węgierscy rolnicy zrzeszeni w największej organizacji rolniczej w kraju:

W pełni popieramy wprowadzenie zakazu importu. Powinien on dotyczyć nie tylko produktów pochodzących bezpośrednio z Ukrainy – powiedział portalowi Vilaggazdasag Tibor Andras Cseh, sekretarz generalny stowarzyszenia.

Po stronie większości rolników stanął też minister rolnictwa Węgier, który wyjaśnił swoją decyzję powołując się na przykład Polski, która na mocy rozporządzenia zablokowała import ukraińskiego zboża i kilkudziesięciu innych produktów rolniczych.

W naszym kraju też mamy wiele organizacji zachowujących się bardzo podobnie do Magyar Gabonaszovetseg i funkcjonujących w tej samej schizofrenicznej formule. Stowarzyszenia, które mają w nazwie „wolność” najczęściej krzyczą „będziesz siedział”, organizacje hołdujące wolności słowa domagają się zamykania telewizji i portali internetowych, natomiast obrońcy konstytucji chcą eliminować nienarodzonych obywateli i „usypiać” starych.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!