Foto: J. Rutecka-Siadek

Media i politycy to już mieszanka wybuchowa, ale jak do tego towarzystwa dołącza jeszcze były funkcjonariusz ZOMO, obecnie detektyw Krzysztof Rutkowski, to siła rażenia znacznie wzrasta. Zanim opiszemy medialny pojedynek Rutkowskiego ze służbami państwowymi koniecznie trzeba przypomnieć o co trwa bój. Od kilku tygodni mówi się w Polsce niemal wyłącznie o jednym wypadku, w którym zginęła rodzina podróżująca samochodem KIA, a sprawcą miał być Sebastian Majtczak prowadzący stuningowane BMW.

Sprawa słusznie bulwersowała opinię publiczną, jednak jak to zwykle bywa dobre chęci i intencje nie idą w parze z wiedzą prawną. Tak zwane internetowe śledztwo, ze wszech miar godne pochwały i naśladowania, nie ma większego przełożenia na materiał dowodowy w sprawie. W „wolnych sądach” trzeba mieć żelazne dowody i szczególnie uważać, w przeciwnym razie usłyszymy o kolejnym wyroku po linii orzeczniczej Piotra Najsztuba, który został uniewinniony, bo biegły nie był w stanie ocenić z jaką prędkością staruszka „wtargnęła” na jezdnię. O ile można mieć zastrzeżenia do działań funkcjonariuszy policji na miejscu wypadku, którym zarzuca się brak zatrzymania potencjalnego sprawcy, o tyle dalsze działania służb państwowych w najmniejszym stopniu nie świadczą o „państwie z dykty”.

Z chwilą gdy się pojawiły podejrzenia, że łódzkie środowisko biznesowe, administracyjne i być może polityczne, mogło mieć wpływ na działania policjantów, sprawa została przejęta przez prokuraturę okręgową i dodatkowo nadzorem objął ją Prokurator Generalny. Po tych czynnościach Sebastian Majtczak zrozumiał, że ewentualne znajomości taty biznesmena nie wystarczą i trzeba uciekać z kraju. Ucieczka się powiodła i wówczas posypały się kolejne gromy na „państwo z dykty”, chociaż niestety takie przypadki zdarzają się na całym świecie.

Okazało się jednak, że państwo zadziałało, 29 września wydano list gończy za kierowcą BMW i zaledwie po 5 dniach Sebastian Majtczak został zatrzymany w Dubaj, pomimo tego, że dysponował dwoma paszportami, co nawet przy podpisanej umowie ekstradycyjnej jest najczęstszą przyczyną odmowy wydania sprawcy. I to właśnie w tym miejscu zaczyna się pojedynek Krzysztofa Rutkowskiego z państwem. Pierwszy o zatrzymaniu poinformował żelazny funkcjonariusz ZOMO Krzysztof Rutkowski, ale trzeba przyznać, że jego wpis na Facebooku nie wskazuje, kto tego bohaterskiego czynu dokonał:

Nie przeszkadzało to jednak dzielnym dziennikarzom z portalu gazeta.pl napisać, że to właśnie ludzie Rutkowskiego zatrzymali Majtczaka. Po chwili wpis na portalu gazeta.pl nie tyle znikł co został całkowicie zmodyfikowany, ponieważ pojawił się oficjalny komunikat szefa MSWiA:

Tak to już jest, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Najważniejsze jednak, że sprawca został ujęty i w związku ze swoją „postawą” po wypadku będzie podlegał surowszej karze. Państwo w tym przypadku okazało się bardzo sprawne, ale przed nami jeszcze proces i jeśli „wolne sądy” doszukają się wątku politycznego we właściwym kierunku, to mogą stanąć w obronie konstytucyjnego prawa do tuningowania BMW.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!