Foto: Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Sędzia Igor Tuleya dawno straciłby swoją sędziowska posadę, gdyby żył w kraju szanującym prawo i sprawiedliwość. Niestety Polska takim krajem nie jest, co więcej to jedyny kraj w Unii Europejskiej, ale chyba i w całej Europie, gdzie jeden sędzia nie uznaje statusu drugiego sędziego, a wielu sędziów uważa, że Izba Sądu Najwyższego, Krajowa Rada Sądownictwa i Trybunał Konstytucyjny nie istnieją. W tych warunkach nie dziwi uczestnictwo sędziego Tuleyi w politycznych i medialnych występach, co w oczywisty sposób łamie prawo, w tym konstytucję, która takich aktywności sędziom zakazuje.

I gdy się wydawało, że Igor Tuleya nie spełniający podstawowych wymogów nałożonych przez prawo na sędziów: niezależności i niezawisłości, nie jest już w stanie niczym zaskoczyć, okazało się coś dokładnie przeciwnego. Od pierwszych dni rządów „koalicji 13 grudnia”, a i dużo wcześniej, politycy obecnej władzy odmieniali „Pegasusa” przez wszystkie przypadki. Po sejmowych i medialnych korytarzach krążyły plotki o setce podsłuchiwanych, powielał je między innymi wiceszef komisji do spraw „Pegasusa” Marcin Bosacki:

Podsłuchiwanych było ponad sto osób. Mam te informacje z kilku źródeł, w tym wysokich źródeł PiS-owskich – powiedział w TVN24 Marcin Bosacki.

Podobne historie opowiadał Donald Tusk na posiedzeniu Rady Gabinetowej, ale do dziś nie przedstawił prezydentowi Andrzejowi Dudzie żadnych dowodów i żadnej „listy ofiar”, chociaż publicznie to obiecał. Prócz plotek o setkach podsłuchiwanych pojawiły się też niepotwierdzone informacje, które od zawsze rozprowadzała poprzednia władza. Według byłych ministrów i szefów służb legenda „Pegasusa” została rozdmuchana, natomiast sam system inwigilacji był wykorzystywany wyłącznie przeciw przestępcom i zawsze za zgodą sądów.

Politykom nigdy nie należy wierzyć, jednak z drugiej strony członkowie komisji ds. „Pegasusa” wywodzący się ze „Zjednoczonej Prawicy” zgodnie głosowali za przesłuchaniem świadków z najwyższej politycznej półki: Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro, Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik. Wskazuje to na to, że są pewni siebie, ale to życie pokaże, jak jest naprawdę, bo blefowania na tym etapie wykluczyć się nie da. Pewne za to jest to, że zupełnie inne zachowania wystąpiło po stronie krytyków poprzedniej władzy i coraz częściej mamy do czynienia z niepewnością i wręcz paniką. Do takiej kategorii należałoby przypisać przedwczesne oświadczenie sędziego Igora Tuleyi, który w rozmowie z Rzeczpospolitą nieoczekiwanie przyznał:

Jest to bardzo prawdopodobne, że wydałem zgodę na użycie Pegasusa, nie mając świadomości, jaki system będzie wykorzystywany przez służby. (…) Wykorzystany został też wymiar sprawiedliwości. To jest nieczysta gra służb, instytucji państwowych, do których sądy, ale przede wszystkim obywatel powinni mieć zaufanie

 Tak zwani „przeciętni obywatele” mogą się czuć co najmniej zaskoczeni tymi słowami, ale praktycy sądowi doskonale wiedzą, że sędziowie potrafią wydać orzeczenie nie mając pojęcia, czego one tak naprawdę dotyczą. Sędzia Igor Tuleya jest nieustannie zajęty politycznymi bojami i medialnymi występami, dlatego nie miał zbyt wiele czasu na zapoznawanie się z aktami sprawy i teraz usiłuje wykonać ruch wyprzedzający.

Wizerunek sędziego Tyleyi, nazywanego „sędzią niezłomnym”, w zderzeniu z udzieleniem pozwolenia na inwigilację „Pegasusem” może w znacznej mierze ucierpieć. Najbardziej niebezpieczne jest to, że w oczach „swoich” sędzia straci wiele, a co bardziej dociekliwi będą pytać po czyjej tak naprawdę jest stronie. Czy to rozbrojenie miny pomoże, czy jest zapowiedzią całkowitego ośmieszenia sprawy „Pegasusa”, przekonamy się w najbliższych miesiącach.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!