Foto: PAP / Radek Pietruszka

Nie ma chyba w Polsce drugiego polityka, który miałby tak złą opinię, jak Donald Tusk, jeśli mowa o wiarygodności, dotrzymywaniu słowa i lojalności. Nawet śmiertelny wróg Jarosław Kaczyński, który ma równie fatalne noty, ale w nieco innych obszarach, nie jest w stanie Tuska dogonić. Aktualny premier wielokrotnie obiecywał niestworzone rzeczy i żeby daleko nie szukać, wiadomo już, że mityczne 100 konkretów w 100 dni nie staną się faktem, ani za 100 dni, ani za 100 lat.

Donald Tusk nie tylko potrafi składać puste obietnice z uśmiechem na ustach, ale i zmyślać bez zająknięcia. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tak właśnie zrobił w czasie posiedzenia Rady Gabinetowej zwołanej przez Prezydenta RP. Na posiedzeniu rady w pierwszej kolejności głos zabrał prezydent Andrzej Duda i zgodnie z tematem nawiązał do kluczowych inwestycji zainicjowanych przez poprzedni rząd. W odpowiedzi premier Tusk sięgnął po wcześniej przygotowaną prowokację i przedstawił „sensacyjne” dokumenty potwierdzające zakup systemu inwigilacyjnego „Pegasus”.

Sensacji w tym tyle, że zakup wielokrotnie potwierdzili przedstawiciele rządu „Zjednoczonej Prawicy”, choć trzeba przyznać, że zrobili to z oporami i pod presją medialną. Po przedłożeniu dokumentów, Tusk zaczął opowiadać o „całej liście ofiar” podsłuchiwanych, legalnie i nielegalnie. Nieoczekiwanie na tę informację zareagował prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati, który zwrócił się do premiera Donalda Tuska i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara z prośbą o przekazanie listy adwokatów inwigilowanych „Pgesusem”.

Prezes NRA wielokrotnie krytykował poprzednio rządzących i z pewnością nie chciał zaszkodzić, ale wzmocnić przekaz Donalda Tuska, wiadomo jednak, że dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane i aktywność prezesa może się okazać niedźwiedzią przysługą. Plotka o tym, że istnieje jakaś tajna lista z nazwiskami polityków PiS oraz niewinnych ofiar „reżimu PiS” nielegalnie podsłuchiwanych, przez dwa miesiące nie została w żaden sposób zweryfikowana. Taki stan rzeczy świadczy, że Donald Tusk kolejny raz dla celów politycznych co najmniej podkoloryzował rzeczywistość i teraz będzie się musiał zasłaniać klauzulami tajności.

Znacznie gorzej dla Tuska przedstawiają się konsekwencje drugiej radosnej twórczości werbalnej, jaką szef rządu zaprezentował w czasie Rady Gabinetowej. Prócz plotek o „Pegasusie” opinia publiczna usłyszała, że „wszystkie dotychczasowe ekspertyzy stawiają pod znakiem zapytania całą inwestycję (CPK, dopisek red.), a mimo to rząd PiS zdecydował się na budowę. Zaraz po tym oświadczeniu były szef projektu poseł Marcin Horała stanowczo zaprzeczył, aby takie analizy w dokumentach się znajdowały, ale jego stanowisko jest obarczone politycznym i osobistym zaangażowaniem. Znacznie ciekawsze jest to, że Donaldowi Tuskowi „sprawdzam” powiedziała koalicjanta z Lewicy Paulina Matysiak.

Adam Bodnar chyba będzie musiał „poszukać podstawy prawnej”, żeby konfabulacje premiera mocą uchwały sejmowej objąć klauzulą ściśle tajną. Z jednej strony może bawić fakt, że Donaldowi Tuskowi nie wierzą nawet koalicjanci i adwokaci skupieni wokół „wolnych sądów”, ale z drugiej strony to bardzo smutne, że taki człowiek jest premierem i torpeduje najważniejsze dla Polski projekty.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!