Jest sporo złych wiadomości dla wymienionych i nie wymienionych w tytule polityków, którzy regularnie są straszeni Trybunałem Stanu, przez polityczną konkurencję. Pierwsza zła wiadomość dotyczy większość w Sejmie i w Senacie, która jest po stronie „demokratycznej opozycji”, a za chwilę „rotacyjnej koalicji”. Druga zła wiadomość odnosi się do zmiany składu Trybunału Stanu, co nastąpi dosłownie za chwilę i tam również PiS straci większość.
Według ustaleń RMF FM, kluby sejmowe miały się porozumieć i ustalić następujący podział: PiS 7 miejsc, Koalicja Obywatelska 6, PSL 2, Polska 2050, Lewica i Konfederacja po jednym. Oczywiście sądy są niezawisłe, sędziowie niezależni, a i posłowie z senatorami mają wolny wybór. W praktyce wiadomo jednak, że rządzi ten, kto ma większość i w ramach większości nikt się nie wychyla, bo natychmiast przestaje być w większości i musi z kolegą zakładać koło sejmowe. Oznacza to tyle, że większość sejmowa, senacka, jak i ta w Trybunale Stanu w razie akcji „W” z pewnością będzie głosować solidarnie i na tym koniec złych wiadomości dla polityków PiS.
W pakiecie dobrych informacji znajduje się ta najważniejsza, mianowicie taka, że pomimo większości koniecznej do powołania rządu i przegłosowania ustaw, „rotacyjna koalicja” nie ma większości zdolnej do postawienie prominentnych działaczy PiS przed Trybunałem Stanu. Wynika to wprost z konstytucji i pozostałych zapisów ustawowych. Art. 198 konstytucji mówi o odpowiedzialności konstytucyjnej: prezydenta, premiera i członków Rady Ministrów, prezesa Narodowego Banku Polskiego i Najwyższej Izby Kontroli, członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych. Wszystkich wymienionych przed Trybunałem Stanu można postawić wyłącznie: „za naruszenie konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania”.
Przed Trybunałem Stanu mogą też stanąć posłowie i senatorowie, ale jedynie w związku z naruszaniem art. 107 konstytucji: „poseł nie może prowadzić działalności gospodarczej z osiąganiem korzyści z majątku Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego ani nabywać tego majątku”. We wszystkich wymienionych przypadkach obowiązują nieco inne procedury, różne podmioty mogą wnioskować o ukaranie różnych urzędników, ale to jest mało istotne. Najważniejsze jest to, co odnosi się do liczby głosów potrzebnych do postawienia konkretnej osoby przez Trybunałem Stanu i najwięcej szabel trzeba mieć, gdy sprawa dotyczy Prezydenta RP.
W stan oskarżenia Prezydenta RP może postawić tylko Zgromadzenie Narodowe, czyli Sejm i Senat większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby posłów i senatorów (czyli 374). Policzmy zatem głosy! Łącznie w Sejmie i Senacie mamy 560 parlamentarzystów, w tym 194 posłów i 46 senatorów, którzy startowali z list PiS lub z poparciem PiS. 194+46=240, a 560-240=320. Prosta matematyka pokazuje, że „rotacyjnej koalicji” brakuje 54 parlamentarzystów, aby postawić Andrzeja Dudę przed Trybunałem Stanu i w tej matematyce nie są uwzględnieni posłowie Konfederacji, którzy do koalicji nie należą.
Co z pozostałymi politykami „Zjednoczonej Prawicy”? Krótko mówiąc mogą spać zupełnie spokojnie, bo do pociągnięcia premiera i Rady Ministrów do odpowiedzialności konstytucyjnej potrzeba 276 posłów, czyli wystarczy 185 posłów, aby wniosek zblokować. Teoretycznie najłatwiej postawić posłów i senatorów przed trybunałem, tutaj wystarczy 231 głosów w Sejmie i 51 w Senacie, obie te wartości z nadwyżką są w posiadaniu „rotacyjnej koalicji”. Problem w tym, że procedura dotyczy wyłącznie jednego artykułu 107 konstytucji, a takich zarzutów żadnemu parlamentarzyście PiS nikt dotąd nie stawiał.
Na koniec bajki o stawieniu przed Trybunałem Stanu warto dodać, że w ramach wyroku skazany może być pozbawiony tylko i wyłącznie czynnego i biernego prawa wyborczego na okres od 2 do 10 lat. W całej historii funkcjonowania trybunały zapadły tylko dwa wyroki i dotyczyły spraw sprzed ponad 30 lat. W 1997 roku TS ukarał Dominika Jastrzębskiego, ministra w gabinecie Mieczysława Rakowskiego i byłego prezesa Głównego Urzędu Ceł Jerzego Ćwieka. Za udział w tak zwanej „aferze alkoholowej” w latach 1989-1990 obaj dostali po pięć lat pozbawienia biernego prawa wyborczego i pięcioletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych. Od tego czasu trybunał jest bezrobotny.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!