Foto: PAP / Leszek Szymański

Blamaż związany z realizacją najważniejszego programu Koalicji Obywatelskiej jest tak wielki, że nawet sprzyjające Donaldowi Tuskowi media, nie są w stanie przekuć totalnej porażki na choćby połowiczny sukces. Zresztą to właśnie te media uruchomiły „tuskometry”, a na nich widać góra 13 i to bardzo naciąganych konkretów. W takiej sytuacji lider Koalicji Obywatelskiej sięga po stare metody prowokacji i odwracania uwagi. Dokładnie w ten sposób została odgrzana sprawa Adama Glapińskiego, który ma stanąć przed Trybunałem Stanu.

Przypomnijmy może na wstępie, że Donald Tusk razem z ekspertami na tym samym poziomie, straszyli Polaków inflacją 25% i chlebem po 30 zł. O prezesie Glapińskim da się powiedzieć wiele złego, ale najważniejsze fakty są takie, że mamy inflację na poziomie 2,8% i rekordowe rezerwy złota. Krótko mówiąc wbrew histerii i populistycznej nagonce na Glapińskiego, prezes NBP nie tylko nie stanowi żadnego zagrożenia dla polskiej gospodarki i finansów, ale udowodnił, że oprócz talentów stenduperskich ma też konieczną wiedzę, jak sprawnie zarządzać Narodowym Bankiem Polskim. Zupełnie inaczej wygląda polityka Donalda Tuska i dlatego na dzisiejszej konferencji premier zapowiedział:

Wniosek o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego jest gotowy. Zostanie złożony w najbliższych dniach.

Mając na uwadze, że słowa te wypowiedział Donald Tusk, który do żadnych słów nie przyjmuje większej wagi, warto sięgnąć do innego źródła. Pod koniec lutego bieżącego roku nieco inną deklarację złożył Janusz Cichoń, szef sejmowej komisji finansów publicznych:

Pracujemy nad wstępnym wnioskiem o pociągnięciu prezesa NBP do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu i jesteśmy zdeterminowani, by ten proces przeprowadzić. Merytorycznie opracowany wniosek planujemy złożyć w Sejmie do końca marca.

Kluczowy w tym wszystkim jest „wstępny wniosek” i taka operacja propagandowa idealnie pasuje do stylu uprawniania polityki przez „koalicję 13 grudnia”. Prawnicy i co bardziej rozgarnięci politycy doskonale wiedzą, że uruchomienie procedury to jedno, a ostateczne postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu to drugie i bardzo mało realne. Wstępne etapy procedury są w zasięgu „koalicji 13 grudnia”, bo wystarczy grupa co najmniej 115 posłów lub powołanie specjalnej komisji śledczej.

Po złożeniu wniosku w jednym lub drugim trybie musi go rozpatrzeć Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej i sporządzić raport zawierający rekomendacje dla Sejmu. W tym miejscu zaczynają się schody, ponieważ wchodzimy w etap wojny prawnej i większości koniecznej do przegłosowania wniosku. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że procedura zawieszenia w obowiązkach prezesa NBP jest niekonstytucyjna w części dotyczącej zwykłej większości głosów. Na mocy wyroku TK taka decyzja wymaga 3/5 głosów w Sejemie, a to z kolei nakłada na władzę ustawodawczą konieczność zmiany przepisów.

Większością 3/5 głosów „koalicja 13 grudnia” nie dysponuje, dlatego Donald Tusk na mocy „terroryzmu praworządności” zapowiedział zignorowanie orzeczenia TK. I pewnie by to przeszło, gdyby nie fakt, że europejskie instytucje wzięły w obronę prezesa NBP, a sama przewodnicząca EBC stwierdziła:

Jakiekolwiek działania wpływające na pana zdolność do wykonywania obowiązków jako prezesa NBP mogą, jeśli nie będą zgodne z prawem, oddziaływać na niezależność pana i rady Ogólnej Europejskiego Systemu Banków Centralnych – napisała Christine Lagarde, prezeska Europejskiego Banku Centralnego (EBC) w liście do Adama Glapińskiego.

W związku z tym czekają nas igrzyska Tuska, a nie realne postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Będzie to coś równie żenującego, jak komisje sejmowe od „Pegasusa” i wyborów kopertowych albo jeszcze bardziej żałosne widowisko, które jednak odwróci uwagę od kompromitacji 100 konkretów w 100 dni rządów Donalda Tuska.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!