Foto: Hubert Mathis / Zuma Press / Forum

Istnieje takie powiedzenie, które błędnie jest przypisywane religii chrześcijańskiej, a w rzeczywistości autorami są starożytni poganie z Rzymu i Grecji – De mortuis aut bene, aut nihil (o zmarłych tylko dobrze albo wcale). W niektórych przypadkach niezwykle trudno zastosować tę szlachetną regułę, zazwyczaj ze względów moralnych i faktograficznych, ale przypadek Andrzeja Izdebskiego, szerzej znanego jako „handlarz bronią i respiratorami”, to jeszcze bardziej skomplikowana moralnie i intelektualnie sprawa. Andrzej Izdebski raczył był umrzeć na obcej albańskiej ziemi, dokładnie w tym w czasie, gdy jego dane osobowe zniknęły zarówno z bazy poszukiwawczej Schengen jak i ze strony Interpolu.

Zaraz po śmierci ciało miało przylecieć do Polski, gdzie natychmiast poddało się kremacji. Cała „akcja” odbyła się zaledwie w osiem dni! Zwykle takie okoliczności wzbudzają falę teorii spiskowych, którymi głównie zajmują się portale plotkarskie i tak zwane „oszołomy”. Filmowa śmierć „handlarza bronią i respiratorami” jest tak inspirująca, że coraz więcej mediów uznawanych za poważne, na przykład: Rzeczpospolita, RMF FM, Radio Zet i nawet PAP, przedstawia hipotezę opartą na mistyfikacji z udziałem polskich służb.

O panu, który rzekomo nie żyje zrobiło się głośno w 2020 r., kiedy to rząd Mateusza Morawieckiego za pośrednictwem ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i wiceministra Janusza Cieszyńskiego, wypłacili biznesmenowi 154 mln zł zaliczki, za dostarczenie respiratorów, które miały ratować życie Polaków w czasie pandemii. Wymienieni ministrowie i rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz wielokrotnie zapewniali, że zakup respiratorów był i jest pod pełną kontrolą ministerstwa:

Nie wszczynamy żadnej procedury egzekucyjnej, a takowa nam się należy jako odbiorcy tego towaru. Ta cała kwota (…) za ten sprzęt, który nie dotarł, zostanie zwrócona i oczywiście poinformujemy o tym (..). Budżet państwa nie straci na tym ani złotówki – Wojciech Andrusiewicz 8 września 2020 roku.

Dziś wiemy jak bardzo były to nieprawdziwe informacje. Rządowym komunikatom wierzyła też prokuratura, bo dopiero w październiku 2021 r. Lubelska Prokuratura Regionalna zdecydowała się postawić zarzuty Andrzejowi I. Niestety nie była w stanie tego uczynić, ponieważ Andrzej I. wyjechał z Polski do Albanii, co ustalono po kolejnych miesiącach.

W działaniach prokuratury mimo wszystko widać pewną determinację, ponieważ podjęła czynności zmierzające do wszczęcia procedury ekstradycji Andrzeja I., ale wniosek został sporządzony dopiero 25 maja 2022 roku. Zaledwie po dwóch dniach, 27 maja 2022 roku, Komenda Główna Policji odmówiła wszczęcia procedury, z uwagi na fakt, że w Systemie Informacyjny Schengen znajdowało się zastrzeżenie, pod którym podpisała się ABW.

Najwięcej wątpliwości budzi jednak wykasowanie wszystkich danych dotyczących Andrzeja I., co miało miejsce przez co najmniej osiem dni, od 20 czerwca 2022 roku, czyli daty śmierci poszukiwanego, do aż do 27 czerwca 2022 roku, kiedy to do prokuratury dotarła informacja z Biura Międzynarodowej Współpracy Komendy Głównej Policji o wszczęciu poszukiwań nieboszczyka.

Ocenę i wyciąganie wniosków tradycyjnie pozostawiamy wszystkim Polakom, od siebie możemy tylko dodać, że chronologia zdarzeń wskazuje na wyjątkową uprzejmość i delikatność organów oraz instytucji państwowych, które nie przeszkadzały Andrzejowi I. w godnym pożegnaniu się z tym nieprzyjaznym światem, gdzie był podejrzany i ścigany. Pewnie teraz żyje w lepszym świecie i śmieje się z biedy, ale o tym Rzymianie zabronili mówić.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!