Foto: Artur Hojny

Kazimierz Marcinkiewicz to były premierem Polski, który pełnił tę zaszczytną funkcję w latach 2005-2006, gdy w Polsce rządziła koalicja PiS-SO-LPR. Karierą polityczną i przede wszystkim medialną pana Kazimierza można wypełnić klika tomów, na co redakcja PatrzyMY.pl nie ma czasu i środków. W związku z bujnym życiorysem byłego premiera Polski i ograniczonymi możliwościami redakcji, dziś zajmiemy się tylko epizodem, chociaż dotyczącym jednego z głośniejszych wydarzeń w życiu tego polityka. Po utracie politycznych stanowisk w Polsce, pan Kazimierz przeniósł się do Wielkiej Brytanii, gdzie zajmował się bankowością. W czasie, gdy rozwijała się jego kariera bankowa poznał młodą panią menadżer Izabelę Olchowicz. Była to miłość gorąca, intensywna i bardzo medialna, co w 2009 roku, zaledwie po roku znajomości, zakończyło się hucznym ślubem w przepięknej Barcelonie.

Niestety związek nie przetrwał próby czasu i po czterech latach para się rozstała, natomiast formalny rozwód uzyskała dopiero w 2016 roku. Jak wiadomo z rozwodem wiążą się prawie same nieprzyjemności, w tym bardzo często są zasądzane alimenty. Decyzje sądu w tym zakresie się zmieniały, najpierw Marcinkiewiczowi zasądzono 3 tys., potem 5 tys., a na końcu 4 tys. zł miesięcznie wypłaty alimentów na rzecz żony Izabeli. Były premier Polski z tych zobowiązań się nie wywiązywał i jesienią 2019 roku do Sądu Rejonowego w Warszawie trafił akt oskarżenia. Prokuratura oskarżyła polityka o uchylanie się od płacenia alimentów na rzecz swojej byłej żony Izabeli Marcinkiewicz, za co groziło mu do dwóch lat więzienia.

Prokurator skutecznie wykazał, że Kazimierz M. od marca 2017 r. do września 2019 r. nie wypłacił Izabeli Marcinkiewicz co najmniej 136 000 zł i już po trzech latach zapadł wyrok. W marcu bieżącego roku sąd warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego Kazimierza M. Wyrok nie jest prawomocny, co w przypadku tego typu spraw wiąże się z niemal pewną apelacją i to obu skonfliktowanych stron.

Na tym nie koniec problemów Kazimierza M, ponieważ w styczniu 2019 r., na wniosek Izabeli Marcinkiewicz, komornik wszczął postępowanie egzekucyjne. W wyniku działań komorniczych zostało sprzedane mieszkanie byłego premiera Polski, a Izabela Marcinkiewicz otrzymała przelew od komornika w wysokości 230 000 zł. Kazimierz Marcinkiewicz w sądzie i publicznie z zaległości tłumaczył się następująco:

To prawda, że zalegam jej z zasądzoną pomocą finansową. Pracuję na własny rachunek bardziej ciężko i intensywnie. Nie mam jednak stałej comiesięcznej pensji. Pracuję nad kilkudziesięcioma projektami na success fee. W ostatnim roku nie miałem dużych sukcesów. Każdym sukcesem dzieliłem się sprawiedliwie, ale zaległości się powiększały.

Z kolei sąd w uzasadnieniu wyroku udzielił oskarżonemu szczegółowej odpowiedzi, co do kierunku podjętych i nie podjętych przez oskarżonego działań:

Nie występował o obniżenie alimentów, nie rejestrował się jako osoba bezrobotna, prowadził aktywny tryb życia i uprawiał kosztowne sporty (…). poszukiwał pracy prestiżowej, wysoko płatnej, natomiast nie podejmował prób znalezienia zatrudnienia mniej intratnego, a jednak umożliwiającego wywiązywanie się, choćby częściowe, z ciążącego na nim obowiązku alimentacyjnego.

W przestrzeni publicznej regularnie powtarzają się słuszne zarzuty obywateli, że politycy są praktycznie bezkarni, a wyroki dla nich to fikcja. Okazuje się jednak, że w Polsce jest możliwe skazanie polityka i to sprawującego jedną najwyższą funkcję w rządzie. Redakcja PatrzyMY.pl ma tylko poważne wątpliwości, czy premier Polski z wyrokiem karnym, to rzeczywiście jest powód do satysfakcji dla obywateli. W dodatku wyrok dotyczy spraw prywatnych i w sumie śmiesznej kwoty 230 000 zł, przy kwotach, które płacimy za urzędowanie premierów i ministrów. Dlatego też…

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!