Foto: PAP / EPA / OLIVIER HOSLET

Manfred Weber to jeden z bardziej rozpoznawalnym polityków niemieckich w Polsce, oczywiście nie tak bardzo, jak Angela Merkel, czy Helmut Kohl, ale jego nazwisko często się pojawia w polskiej debacie publicznej. Popularność w Polsce Weber zdobył wyłącznie dzięki sobie i dość charakterystycznym wypowiedziom na temat Polski, utrzymanym w tonie niemieckiej wyższości.

Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która boryka się z wielką aferą korupcyjną, najbardziej zapadł w pamięci Polaków, gdy w czerwcu wypowiedział następujące zdania w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung:

Opowiadamy się za kursem, który wyklucza radykałów. AfD, Le Pen, to nasi polityczni wrogowie. Sformułowałem trzy warunki jakiejkolwiek współpracy: proeuropejskość, proukraińskość, praworządność. W ten sposób budujemy zaporę ogniową przeciwko PiS. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić ten kraj z powrotem do Europy.

Jak łatwo się domyślić taka opinia ze strony Niemca w czasie kampanii wyborczej w Polsce musiała i wywołała prawdziwą burzę. Myliłby się jednak ten, kto widziałby zadowolenie ze strony partii opozycyjnych PO i PSL, wchodzących w skład EPL. Nic podobnego, opozycja w Polsce złapała się za głowę, chociaż raczej w kuluarach niż publicznie, bo bardzo szybko zrozumiała, że to klasyczna niedźwiedzia przysługa. Polacy strasznie nie lubią pouczeń z zewnątrz, a gdy takie pouczenia płyną ze strony Niemiec lub Rosji, to wywołują jeszcze większą irytację. Innymi słowy niemiecki polityk dostarczył paliwa rządzącej partii PiS, natomiast zdecydowanie zaszkodził partiom opozycyjnym, przede wszystkim PO Donalda Tuska.

Wiele wskazuje, że ta „oczywista oczywistość” dotarła do Manfreda Webera, który w kolejnym wywiadzie wypowiedział się zupełnie inaczej, zachowując pełen szacunek dla Polaków i wyroków demokracji:

Dlatego głównym przesłaniem dla Polski jest to, że decyzja o przyszłości Polski leży tylko i wyłącznie w rękach Polaków. To oni pójdą do urn i zagłosują. I to oni zadecydują o przyszłości. Mówię to z pełnym szacunkiem dla polskich wyborców – powiedział niemiecki polityk w wywiadzie dla Deutsche Welle.

Czy to oznacza, że doszło do cudownej przemiany polityka pouczającego i wiedzącego lepiej co dobre dla innych krajów. Zdecydowanie nie, ta zmiana tonu wypowiedzi jest wywołana wyłącznie tym, że wcześniejsze opinie służyły PiS, formacji krytycznej wobec Niemiec i Unii Europejskiej. W pozostałych kwestiach Manfred Weber nadal jest Manfredem Weberem:

Populiści i ludzie o antyeuropejskim nastawieniu zawsze będą nadużywać ambitnego prawodawstwa europejskiego dla swoich interesów. Musimy robić to, w co wierzymy. I dlatego moja grupa poparła 32 z 34 projektów legislacyjnych dotyczących Zielonego Ładu. Zielony Ład jest dealem EPL. (…) Jako parlament, jako politycy, nie jesteśmy od regulowania technologii. Chodzi o przedstawienie celu. W 2035 roku żaden nowy samochód nie może emitować CO2. To jest cel. Ale jaka to będzie technologia, to zależy od inżynierów, firm, rynku i konsumentów.

Parafrazując starożytne powiedzenie, można stwierdzić: „Strzeżcie się Niemców, nawet jeśli nie pouczają Polaków”.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!