Foto: Facebook / Radosław Fogiel

Cokolwiek powie Jarosław Kaczyński, natychmiast staje się przedmiotem ożywionej debaty publicznej i nie inaczej jest z żartami. Prezes miewa różne poczucie humoru, czasami odpali dawanie w „szyję”, a czasami ze stoickim spokojem przeczyta album poświęcony kotom. Do klasyki Internetu weszły całe komiksy z udziałem Jarosława Kaczyńskiego i Radosława Fogla skupionych na komputerowej walce ze złem. Zdarzają się jednak i takie żarty udające powaga i o dziwo tak są traktowane.

W ostatnim czasie prezes PiS dwukrotnie puścił w eter dwa żarty prezydenckie. Najpierw Radosław Fogiel wypuścił z komputera żart, że kandydatem PiS na prezydenta będzie Dominik Tarczyński, polityk tak daleki od optymalnego kandydata, jak to tylko możliwe. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że Tarczyński miałby problem z wygraniem wyborów na prezydenta Rzeszowa, dlatego tego żartu w żadnym razie nie należy traktować poważnie. Za to prawdziwa burza rozpętała się po słowach Jarosława Kaczyńskiego wypowiedzianych na sobotniej konferencji prasowej:

Wiemy, czego wyborcy oczekują od kandydata (na prezydenta) i mamy kilka osób, które odpowiadają tym wymogom, ale jeszcze w tej chwili byłoby przedwczesnym mówienie, kto to jest i który z nich ma tą buławę w tornistrze – powiedział prezes Kaczyński, po czym wskazał na Mariusza Błaszczaka i dodał – Jestem przekonany, że gdybyśmy rządzili, to ten pan byłby prezydentem.

Media natychmiast podchwyciły ten udany dowcip prezesa, ale co dziwniejsze wielu wyborców KO na poważnie zaczęło zacierać ręce, z kolei wyborcy PiS wpadli w niemałą konsternację. Tymczasem do wyborów prezydenckich pozostało około 10 miesięcy i prawdopodobnie największe parte oficjalnie ogłoszą swoich kandydatów w listopadzie. Po wczorajszych i dzisiejszych doniesieniach medialnych wiemy, że całą konkurencję wyprzedziła Konfederacja, która de facto już dokonała wyboru i wskazała na Sławomira Mentzena. Pozostali po prostu prowadzą polityczną grę, KO ciągle „straszy” Donaldem Tuskiem i przebąkuje coś o Radosławie Sikorskim, natomiast pewniakiem raczej jest Rafał Trzaskowski.

PiS poszukuje drugiego Andrzeja Dudy i dlatego robi wszystko, aby po pierwsze zaskoczyć, a po drugie powalczyć o zwycięstwo w drugiej turze. Plotki o Dominiku Tarczyńskim i Mariuszu Błaszczaku, to nic innego jak przygotowywanie gruntu pod właściwy wybór i już dziś wiadomo, że zostanie namaszczony polityk o całkowicie odmiennych cechach, niż ci dwaj wymieni. Może nie jest to jakiś wybitny zabieg marketingowy, ale jak widać działa i to na wielu, chociaż wystarczy chwilka zimniej kalkulacji, żeby potraktować te plotki jako żarty prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Selekcja w PiS trwa i przebiega zupełnie innymi torami, jeśli wierzyć płotkom, które się w dużym stopniu pokrywają z preferowanym profilem kandydata, to na polu bity zostali: Tobiasz Bocheński, Zbigniew Bogucki i Karol Nawrocki.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!