Foto: PAP / Leszek Szymański

Ciężko zdobyć jakiekolwiek informacje, w jakim trybie dwóch politycznych mecenasów: Roman Giertych i Jacek Dubois, dopuściło do upublicznienia zeznań będących przedmiotem postępowania prokuratorskiego. Dodatkowo stało się to w warunkach powszechnie krytykowanych przez większość prawników, ponieważ mocodawca mecenasów, niejaki Tomasz Mraz, ma status „małego świadka koronnego”, czyli popularnej „sześćdziesiątki”. Tacy świadkowie z definicji mają niewystarczającą wiedzę i dbają wyłącznie o swój interes.

Wiele wskazuje, że prawnicy skorzystali z furtki prawnej i uznali, że Tomasz Mraz zeznaje w ramach posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. rozliczeń PiS, które jest jawne, a złożone w prokuratorze zeznania, choć tożsame, to „inna bajka”. Wątek ten jest niezwykle ważny z tej prostej przyczyny, że akcja Giertycha była efektowna i spodobała się „Silnym razem”, ale wcale nie wzbudziła entuzjazmu na szczytach władzy. Jest oczywiste, że takie sukcesy chce ogłaszać Donald Tusk i Adam Bodnar, bo komisje sejmowe całkowicie się zdeprecjonowały, natomiast zarzuty prokuratorskie mają zupełnie inną rangę.

Tymczasem Roman Giertych wykorzystał fakt, że jest pełnomocnikiem Tomasza Mraza i postanowił nie tylko pokazać „aferę PiS”, ale pokazał niemrawość prokuratury, co zresztą robił już wcześniej i też publicznie:

Podobne działania z pewnością nie są dobrze odczytywane ani przez Adama Bodnara, ani przez Donalda Tuska. Budowanie własnej kariery politycznej kosztem partyjnych interesów i interesów znacznie ważniejszych polityków od Giertycha, nie może się skończyć dobrze. Doskonale to widać na przykładzie innej nadgorliwej postaci, którą jest prokurator Ewa Wrzosek. Pani prokurator także chciała być najsprawiedliwsza ze sprawiedliwych i bardzo szybko została sprowadzona na ziemię, do tego stopnia, że w jej sprawie toczy się postępowanie.

Romanowi Giertychowi pragnienie zemsty odbiera rozsądek i nawet instynkt samozachowawczy, szantażowanie wierchuszki PO przy pomocy „Silnych razem”, to krzesanie iskier na beczce prochu. Donald Tusk już wysłał pierwszy sygnał ostrzegawczy podczas wywiadu w TVP Info i średnio rozgarnięty polityk powinien bez trudu go odczytać:

Nie chcę, żeby minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar wciskał gaz do dechy. (…) chcę, żeby Polska stała się znowu państwem praworządnym, tzn. (takim), gdzie to wymiar sprawiedliwości niezależny od polityków decyduje o tym, kto ma siedzieć (…), a nie ja.

Jest to dokładnie przeciwne stanowisko do tego, co prezentuje Giertych i Tusk te słowa kieruje przede wszystkich do takich karierowiczów jak Giertych i Wrzosek. Lider KO nie posiada wielu talentów, ale niewygodnych ludzi potrafi wycinać w białych rękawiczkach, ostatnio przekonali się o tym Budka i Kierwiński, dlatego znacznie słabszego Giertycha może się pozbyć z łatwością. Poza wszystkim nadgorliwym i wierzgającym Romanem Giertychem jest w stanie się zająć sam Adam Bodnar, bo w prokuraturze są „kwity”, a nawet całe tomy, które zostały na razie odłożone na półkę „Nie podskakuj Romek”.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!