Foto: Screen / YouTube / Sejm RP

Polityczna piaskownica? Oklepane, ale istniejące od zawsze i po wieki, wieków amen. Prawie każdego dnia politycy sypią sobie piaskiem po oczach i przeczesują włosy grabkami, a potem przerzucają się oskarżeniami „kto się zaczął”. Pretekst do takiej zabawy nie jest istotny, często też brak pretekstu wywołuje największą frustrację, dlatego piaskownica czynna jest 24 godziny na dobę.

Ostatnie doniesienie z pola bitwy dotyczy odwiecznych rwali, czyli polityków prawicy atakujących lewicę i odwrotnie. Tym razem za łopatkę chwyciła znana z piaskowych potyczek Anna Maria Żukowska, a poszło o brak męskości posła Sebastiana Kalety. Kto się czuje nieco zdziwiony, że lewica nagle zaczęła rozpoznawać płeć i jeszcze w dodatku przypisuje stereotypowe cechy płciowe, ten nie zna lewicy. Całe to środowisko żyje w sztucznym świecie wymyślonym na potrzeby elektoratu, natomiast na co dzień funkcjonują zupełnie normalne i nawet dzieci posyłają do katolickich szkół. Z tych powodów „seksistowska” postawa Anny Marii Żukowskiej w ogóle nie powinna dziwić.

Przejdźmy zatem do rzeczy, którą jest nakrętka przymocowana do butelki, bo dokładnie o to się pokłóciła posłanka Lewicy z posłem PiS. Na pierwszy rzut oka sprawa rzeczywiście jest śmieszna, czy raczej absurdalna, jak to z Unią Europejską bywa. Chyba wszyscy znają ten groteskowy przypadek, gdy najwyższe komisje UE uznały ślimaka za rybę. Głupota? Jak stąd do Kuala Lumpur, ale dla człowieka logicznie myślącego i znającego podstawy biologii. Dla francuskich przedsiębiorców uznanie ślimaka za „rybę lądową” to po prostu grube pieniądze związane z dotacjami do hodowli. Dokładnie na to chciał zwrócić uwagę poseł Sebastian Kaleta.

Rzecz jasna trzeba pamiętać, że mamy kampanię wyborczą i każdy kandydat chce błysnąć, ale kwestia „przyspawanych” nakrętek wcale nie jest taka śmieszna. Po pierwsze trzeba przestawić linie produkcyjne i zarobią na tym producenci maszyn, a stracą producenci napojów. Po drugie to element ideologicznej paranoi zwanej „zielonym ładem”, na czym już nie tylko robi się grubą kasę, ale dobija całe sektory gospodarki. Z tych powodów riposta Anny Marii Żukowskiej, chociaż efektowna, to nie do końca śmieszy.

Poseł Kaleta po prostu ma rację, że te pozorne unijne absurdy wiążą się z bardzo poważnymi kosztami i te poniosą głównie polscy producenci. Anna Maria Żukowska czuje się w piaskownicy jak ślimak w wodzie, to powinna zrozumieć inną ripostę z tego gatunku. Ze swoimi przyspawanymi nakrętkami to Ty Anka idź na drzewo banany prostować, co też jest jedną z unijnych dyrektyw.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!