Sejm uchwalił zmianę w kodeksie karnym, dotyczącą definicji gwałtu, a ponieważ projekt ustawy przedstawiła „Lewica”, to natychmiast powstały podejrzenia, że prawo będzie działać tak, jak tego chcą najbardziej agresywne feministki. Politycy, dziennikarze, ale też społeczność internetowa wylała ocean szyderstw i oburzenia, chociaż prawdopodobnie większość po prostu nie przeczytała, co się w kodeksie tak naprawdę zmieniło. Zacznijmy zatem od podstaw, czyli od treści obecnie obowiązującego artykułu.
Aktualnie prawo mówi nie tylko o zgwałceniu, ale też o wymuszeniu czynności seksualnej i dokładnie brzmi to tak:
Art. 197. [Zgwałcenie i wymuszenie czynności seksualnej]
1. Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15.
W jaki sposób ten przepis zostanie zmieniony? W niewielki i w dodatku trochę trąca pleonazmem, czyli masłem maślanym:
Kto doprowadza inną osobę do obcowania płciowego przemocą, groźbą bezprawną, podstępem lub w inny sposób mimo braku jej zgody, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15.
Gwałt z definicji jest aktem przemocy, a zatem zawsze i wszędzie ma miejsce bez zgody osoby gwałconej. Dodanie do przepisu tej oczywistości w żaden sposób nie wpływa na samą definicję gwałtu, raczej jest jej nadgorliwym dopełnieniem. Problem polega na tym, że sformułowanie „mimo braku jej zgody” zostało z jednej strony zdemonizowane, z drugiej ośmieszone. W takich warunkach narodziła się słynna „pisemna zgoda na seks”, jednych to śmieszy, innych nie, ale w sensie prawnym praktycznie nic się nie zmieniło. Najbardziej ciekawe jest jednak to, że nikt nie robi afery z powodu „braku zgody”, w przypadku innego artykułu dotyczącego przejawów agresji, w tym agresji seksualnej:
191 a § 1 pod groźbą kary pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 zabrania utrwalać lub rozpowszechniać wizerunek osoby nagiej, lub w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody, lub przy użyciu przemocy, podstępu lub groźby bezprawnej.
Gdy się czyta bez zrozumienia treści albo pod wpływem emocji wywołanych ideologicznymi wojnami, to z każdego przepisu można wyczytać dowolną bzdurę, w gatunku „pisemnej zgody na seks”. W świetle nowego przepisu żaden mężczyzna nie będzie musiał udowadniać swojej niewinności, jak histeryzuje Internet. Nadal obowiązują fundamentalne przepisy dotyczące domniemania niewinności i to prokurator będzie musiał udowodnić, że doszło do gwałtu. Nieprawdą też jest, że kobieta nie będzie musiała udowadniać, że się broniła albo kategorycznie odmawiała współżycia. Jeśli ofiara gwałtu chce doprowadzić do skazania gwałciciela, to niestety będzie musiała przejść przez tę traumę i złożyć szczegółowe zeznania, w przeciwnym razie osłabi materiał dowodowy.
Absolutnie nic się też nie zmienia w kwestii fałszywych oskarżeń, bo takie oskarżenia można było formułować przy starym brzmieniu artykułu i co więcej dotyczy to wszystkich innych przestępstw. Treść nowych przepisów nie daje żadnych podstaw do obaw, tym bardziej, że identyczne zapisy dotyczące braku zgody obowiązują w kilku innych artykułach. Zagrożenie jak zwykle stanową: partackie postępowanie prokuratorskie i takie same wyroki sądu. Po co zatem zmieniono przepis, skoro nic się nie zmieniło? Ano właśnie, to jest dobre pytanie do polityków, ale odpowiedź nie wydaje się zbyt trudna. Najzwyczajniej w świecie „Lewica” chciała mieć podkładkę, że coś wielkiego dla kobiet zrobiła, chociaż poza niewiele wnoszącą nową redakcją tego samego przepisu, nie zrobiła nic.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!
Rzecz w tym, że problem nie tkwi tu we frazie “bez jej zgody” ale w poprzedzającym ją “w inny sposób” – czyli nie przemocą, groźbą ani podstępem. I tu otwiera się katalog możliwych interpretacji – bo czym? Np. prośbą, dobrym “bajerem”, komplementami, stawianiem drinków, przewiezieniem z dyskoteki na chatę wypasioną bryką….itp?
Oczywiście nie zawiesza to domniemania niewinności, ale – tak jak piszesz – wszystko zależy od sądów, a te wiemy jakiej są jakości moralnej i intelektualnej.
W przypadku stałych związków z powtarzalnymi aktami płciowymi żadnych problemów nie będzie, ale w sytuacjach pojedynczych “przygód” mogą być jak najbardziej.